Prokuratura: ludzie Bronisława Komorowskiego nie okradli willi w Klarysewie
Po czterech latach śledztwa rozpoczął się proces ws. rzekomego obrabowania prezydenckiej willi w Klarysewie, którego miało dopuścić się otoczenie Bronisława Komorowskiego. Z aktu oskarżenia wynika jednak, że niczego nie ukradli. Współpracownicy prezydenta usłyszeli za to zarzuty niedopełnienia obowiązków.
Pracownicy kancelarii Bronisława Komorowskiego od początku przekonywali, że budynek był wykorzystywany jako magazyn mebli. Za czasów prezydentury Komorowskiego dach niszczejącej willi został uszczelniony. Zamontowano również nowe ogrzewanie. Wtedy zapadła decyzja, by wywieźć stare sprzęty i je zutylizować.
Niektóre media podawały jednak, że to Komorowski doprowadził budynek do ruiny, a pod pozorem likwidacji mienie zostało zagrabione. Urzędnicy Andrzeja Dudy sporządzili nawet raport, w którym podano, że z rezydencji zniknęło ponad 1200 przedmiotów o łącznej wartości 1,3 mln złotych. Wśród nich miały być m.in. nowy ekspres do kawy i telewizor. Pracownicy kancelarii Komorowskiego tłumaczyli, że ekspres się zepsuł, a telewizor został uszkodzony podczas transportu.
Podczas trwającego cztery lata śledztwa prokuratura przesłuchała ponad stu świadków. Ostatecznie dowodów na kradzież nie znaleziono, ale siedmiu pracowników kancelarii Komorowskiego usłyszało zarzuty niedopilnowania obowiązków oraz przekroczenia uprawnień. Śledczy orzekli, że 627 wyrzuconych przedmiotów nadawało się jeszcze do użytku. Oskarżeni nie zgadzają się z opinią biegłych.
- W raporcie wyceniono przedmioty w dniu ich zakupu, ale przecież po 20 latach użytkowania te przedmioty mają inną wartość, a jeszcze mniejszą, gdy są uszkodzone. Zanim oskarżeni wytłumaczą mozolne procedury, inni zakrzykną "złodzieje!" - mówi wiceszef kancelarii Komorowskiego Dariusz Młotkiewicz.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Zobacz też: Andrzej Duda nie ma z kim przegrać? "Jest królem politycznej dżungli"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl