Próbował kupić węgiel, który rząd sprowadził z Kolumbii. Historia ośmiesza pomysły rządzących
Na kolumbijskim ekogroszku, który był importowany w ramach rządowych zamówień, by obniżyć ceny węgla w Polsce, pośrednicy podczepieni pod państwowe spółki już robią interes życia. - Ten węgiel jest sprzedawany z trzykrotną przebitką - alarmują właściciele składów węglowych i ujawniają faktury.
- Na Radzie Ministrów została przyjęta ustawa, która gwarantuję cenę węgla na polskim rynku. (...) Cena gwarantowana na dzisiaj to 996 zł 60 gr - powiedziała we wtorek minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. To cytat z rządowego komunikatu. Moskwa zapowiedziała, że rząd będzie dopłacał sprzedawcom węgla nawet 750 zł do jednej tony opału, aby ci kupując drogi węgiel, mogli sprzedawać go taniej Kowalskiemu. Taniej, czyli właśnie w "cenie gwarantowanej".
2 czerwca minister poinformowała, że do Polski przypłynął statek z węglem kolumbijskim. Spółka PGE Paliwa oczekuje ośmiu statków z ponad 700 tys. ton węgla. Taki import to "wypracowane przez rząd rozwiązania, które zwiększą podaż węgla na rynku, co w efekcie spowoduje obniżenie jego ceny" - zapewniali rządzący.
Oto co stało się z ładunkiem ze statku "Fortuna".
Interes życia na węglu z Kolumbii
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, węglem z Kolumbii od razu zainteresowali się pośrednicy podczepieni pod kontrolowaną przez Skarb Państwa spółkę PGE. Sprzedają go z trzykrotną przebitką.
- Jak tylko statek z Kolumbii został rozładowany, od razu próbowałem kupić właśnie ten węgiel, czyli kolumbijski ekogroszek. Mam zamówienia od swoich klientów na 600 ton - opowiada właściciel składu węglowego z południa Polski. - Dowiedziałem się, że pula została już rozdzielona, a węgiel mogli kupić tylko autoryzowani pośrednicy, mający bezpośredni dostęp do towaru na placu w Gdańsku. Jeden taki pośrednik wystawił mi fakturę na kolumbijski węgiel w cenie 2730 zł netto. Po doliczeniu podatków, transportu i mojej marży ten węgiel kosztuje 3,7 tys. zł za tonę. Z tego, co zamówiłem, sprzedałem jedną tonę, bo klient był zdesperowany - mówi dalej przedsiębiorca.
Na dowód przesłał WP fakturę od pośrednika. Nie publikujemy jej, bo przedsiębiorca obawia się, że obrażony pośrednik blokowałby mu zakupy węgla w przyszłości. - To jest interes życia, bo słyszałem, że ekogroszek z Kolumbii kosztuje ok. 900 zł. Sam chcę teraz zostać autoryzowanym dystrybutorem, ale zarówno w PGE, jak i polskich kopalniach panują biurokratyczne procedury i jest to niezwykle trudne - ocenia rozmówca WP.
Szef składu węgla dodaje, iż nie spodziewał się, że pośrednicy, którzy dotąd zbijają kokosy na ekogroszku z polskich kopalni, równie skutecznie będą nabijać kieszenie na węglu importowanym w ramach rozwiązań wypracowanych przez rząd. Historię o drogim kolumbijskim ekogroszku potwierdziło kilku innych właścicieli lokalnych składów opału, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Tymczasem Kolumbia zasypana dolarami. "Vamos po węgiel!"
Minister Anna Moskwa deklarowała, że import kilku milionów ton węgla m.in. z Kolumbii zlikwiduje lukę powstałą po wprowadzeniu embarga na import węgla rosyjskiego. Właśnie ten surowiec w większości służył za opał w domowych piecach. Kolumbia właśnie fetuje wielki biznes.
"Chodźmy po więcej węgla i ropy! W kwietniu korzystając z wysokich cen międzynarodowych, sektor ten reprezentował 60 proc. całkowitego eksportu Kolumbii" - napisał na Twitterze uradowany minister górnictwa i energii Kolumbii Diego Mesa Puyo (to z nim Anna Moskwa negocjuje dostawy dla Polski). Trudno się dziwić radości Kolumbijczyka. Przedstawił dane: 5,4 mld dolarów Kolumbia zainkasowała w kwietniu 2022 roku, rok wcześniej było 2,9 mld dolarów przychodu z eksportu ropy i węgla.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Burza o drogi węgiel. Czy ktokolwiek kupi w gwarantowanej cenie?
Agnieszka Dietrich, rzeczniczka prasowa PGE Energia Ciepła (częścią tej spółki jest PGE Paliwa) nie potrafiła dokładnie odnieść się do historii o wysokich cenach kolumbijskiego opału. Przekazała, że cena importowanego ekogroszku oferowanego przez PGE paliwa to tajemnica handlowa. Zaprzeczyła jakoby firma zastrzegała handel tylko z autoryzowanymi pośrednikami.
"PGE Paliwa realizuje transakcje od minimalnego wolumenu 25 ton, a działalność handlową prowadzi w oparciu o własne zasoby. Jednocześnie informujemy, że PGE Paliwa nie ma i nigdy nie miała sieci autoryzowanych przedstawicieli czy dystrybutorów" - czytamy w przesłanym do redakcji stanowisku.
Zapytaliśmy o zasady dystrybucji węgla, o którym urzędnicy mówią, że jest "importowany w ramach rozwiązań wypracowanych przez rząd".
"Program wsparcia finansowego zakupu węgla oraz dystrybucji do odbiorców indywidualnych przygotowywany jest na poziomie rządowym, dlatego pytania dotyczące zasad funkcjonowania tego mechanizmu prosimy kierować do Ministerstwa Klimatu i Środowiska" - czytamy w odpowiedzi.
WP nie uzyskała dotąd stanowiska Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Urzędnicy zapewnili, że przygotowują wyjaśnienie.
Na wtorkowej konferencji prasowej minister Moskwa poinformowała, że każdy sprzedawca będzie mógł włączyć się w rządowy program rekompensat. Ma on działać w ten sposób, że węgiel będzie sprzedawany Kowalskiemu po gwarantowanej cenie 996 zł za tonę. Jeśli ceny na rynku hurtowym węgla będą wyższe np. 1,5 tys. zł to rekompensata z budżetu pokryje przedsiębiorcy różnicę pomiędzy ceną zakupu, a sprzedażą w cenie gwarantowanej. Różnica ta nie może być wyższa niż 750 zł - ustalił na razie rząd.
Handlowcy narzekają, że tak pomyślane dopłaty są "do czegoś, czego nie ma", bo nie ma węgla tańszego niż 2,1 tys. zł za tonę. Czyli i tak musieliby dokładać do interesu kilkaset złotych.
Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla ocenił, że rządowa ustawa o gwarantowanej cenie węgla to hasła bez szczegółów. - Nie ma czego komentować. Nie mam pojęcia, czy to cokolwiek gwarantuje - przekazał WP.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski