Premier: jestem wdzięczny pilotowi
Premier Leszek Miller nie chciał przed ujawnieniem raportu w sprawie katastrofy śmigłowca Mi-8 oceniać prasowych doniesień na ten temat. Uważa, że trzeba poczekać na raport komisji badającej przyczyny wypadku. Szef rządu zapewnił, że do końca życia będzie wdzięczny pilotowi śmigłowca.
22.01.2004 19:30
Premier wyjaśnił, że nie zna końcowego raportu komisji badającej przyczyny wypadku śmigłowca Mi-8. "Trzeba poczekać do czasu, kiedy komisja wypowie się w tej sprawie. Ja nie mogę polegać na przeciekach i opiniach, które nie są wiarygodne. Do końca życia zachowam wiele wdzięczności dla pana majora (Marka Miłosza)" - powiedział Miller w czwartek dziennikarzom w Sejmie.
Czwartkowe "Życie Warszawy" doniosło, że komisja badająca sprawę wypadku obarcza winą za dojście do niego załogę maszyny. Według gazety, raport wskazuje, że piloci nie włączyli ręcznego trybu ogrzewania wlotów powietrza, tylko automatyczny - uzależniony od oblodzenia. Zdaniem ekspertów, przy panującej 4 grudnia ub. roku pogodzie na trasie lotu pilot powinien włączyć ręczne ogrzewanie - napisał stołeczny dziennik. Zdaniem pisma, prokuratura może postawić zarzuty pilotowi śmigłowca mjr. Markowi Miłoszowi.
Przewodniczący komisji badającej przyczyny wypadku, płk Ryszard Michałowski, powiedział, że nie będzie się odnosił do doniesień prasowych dotyczących ustaleń komisji. "Pierwsi nasze ustalenia powinni poznać piloci. Takie spotkanie odbędzie się w piątek o godz. 11. Potem - na godz. 15 - zaplanowaliśmy konferencję prasową, na której poznacie państwo wyniki naszych prac" - powiedział Michałowski.
Rzecznik Sztabu Generalnego WP płk Zdzisław Gnatowski również przed konferencją prasową nie chciał komentować artykułu. "Nie znam raportu, poznamy go w piątek" - powiedział.
W połowie stycznia płk Michałowski mówił, że pracując nad raportem dla szefa Sztabu Generalnego, eksperci sprawdzają już tylko hipotezę związaną z awarią instalacji sygnalizującej oblodzenie silnika, wykluczono zaś te związane ze złą jakością paliwa i błędem pilota. Ostatnie prowadzone w Wojskowej Akademii Technicznej badania miały na celu potwierdzenie dotychczasowych ustaleń.
4 grudnia ub. roku rządowy śmigłowiec po awarii obu silników rozbił się w okolicach Piaseczna pod Warszawą. W wypadku zostali ranni premier Leszek Miller, szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, dwoje pracowników Centrum Informacyjnego Rządu, lekarz, pięciu oficerów Biura Ochrony Rządu, trzech pilotów i stewardesa.
W skład powołanej po wypadku przez szefa Sztabu Generalnego 32- osobowej komisji weszli piloci, inżynierowie, meteorolodzy, lekarze i członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Działająca pod kierownictwem płk. Michałowskiego komisja badała m.in., czy wyłączenie silników mogło nastąpić w wyniku oblodzenia i czy zawiodła sygnalizacja oblodzenia. Badano też próbki paliwa, nie wykluczając, że jego niewłaściwa jakość spowodowała awarię.