- To pożar endogeniczny. Nie ma wówczas płomieni,ale wzrastają stężenia niebezpiecznych gazów. Dzieje się tak, kiedy dochodzi do tak zwanego samozagrzewania się węgla - tłumaczy rzecznik kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu Roman Tabiś. Do pożaru doszło w starej, nieczynnej części kopalni, gdzie nie prowadzi się wydobycia. Górnicy znajdowali się w innym rejonie, ale zostali ewakuowani ze względów bezpieczeństwa.
Teraz będą budowane specjalne tamy izolacyjne, żeby odizolować zagrożony rejon od reszty kopalni. Taka izolacja może trwać od kilku tygodni do kilku miesięcy. Wydobycie w kopalni zostanie wznowione najprawdopodobniej w poniedziałek.