Poszkodowani przez nawałnice dostaną 400 tys. zł od Bydgoszczy
Prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski zadeklarował przekazanie przez miasto 400 tys. zł na pomoc dla osób, które zostały poszkodowane przez nawałnice. Na wsparcie złożą się spółki komunalne, a rozdysponuje je stowarzyszenie Metropolia Bydgoska.
18.08.2017 | aktual.: 30.03.2022 10:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rzeczniczka prezydenta Marta Stachowiak poinformowała w piątek, że pieniądze przekażą spółki - Miejskie Wodociągi i Kanalizacja, Komunalne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej oraz zajmująca się gospodarką odpadami ProNatura.
Pieniądze przeznaczone na pomoc zostaną rozdysponowane przez Stowarzyszenie Metropolia Bydgoszcz. Stowarzyszenie tworzą: Bydgoszcz, powiat bydgoski wraz z gminami Koronowo, Solec Kujawski, Białe Błota, Dąbrowa Chełmińska, Dobrcz, Nowa Wieś Wielka, Osielsko i Sicienko, powiat nakielski z gminami Kcynia, Mrocza, Nakło n. Notecią, Sadki, Szubin, a także gminy Pruszcz, Rojewo, Barcin, Łabiszyn i Żnin.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zadeklarował, że do samorządów dotkniętych przez nawałnice może skierować swoich pracowników socjalnych.
Miasto uruchomiło też całodobową infolinię, pod numerem bydgoskiego centrum zarządzania kryzysowego - 52 585 98 88 (lub adres mailowy: bczk@um.bydgoszcz.pl), na którą mogą zgłaszać się wszyscy, którzy mogą pomóc poszkodowanym. Podkreślono, że chodzi głównie o materiały budowlane, elementy pokryć dachowych, sprzęt transportowy, a także wsparcie ze strony osób z uprawnieniami budowlanymi oraz firm projektowych. Oferty zostaną przekazane do jednostek koordynujących akcję pomocową w gminach.
Niespotykany rozmiar katastrofy
Przez Pomorze przetoczyły się niszczycielskie nawałnice, które zdewastowały gigantyczne połacie lasu i zniszczyły domy. W wyniku wichur zginęły też dwie przebywające na obozie harcerki. Sytuację w Rytlu relacjonował wysłannik WP.
Eksperci twierdzą, że takiej katastrofy nie widziano w Polsce od stu lat. Mimo tak alarmującej sytuacji wojewoda pomorski nie podjął decyzji o ogłoszeniu klęski żywiołowej. "Nie wystąpiłem z wnioskiem o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej dlatego, że nie widziałem i nie widzę ku temu przesłanek" - wyjaśnił w nim. Jak dodał, należy "brać pod uwagę, że jest to pewien stan wyjątkowy, który nakłada pewne obowiązki i ograniczenia dla mieszkańców, albo osób, które przebywają na tym terenie".
Organizację pomocy przez Dariusza Drelicha skrytykował w rozmowie z WP jego poprzednik Roman Zaborowski. – Trzeba dać publiczny sygnał wszystkim tym, którzy są gotowi natychmiast pomagać o tym, jakiego rodzaju pomoc jest potrzebna. Wojewoda nawet w tych warunkach, w których jest, może przyjąć na siebie trochę więcej obowiązków koordynacji niż tylko sucha statystyka i galerie zdjęć, gdzie bywał – powiedział były wojewoda pomorski