Posłowie wyciskają z nas kasę
Jak dorobić 50 tysięcy złotych do pensji w ciągu roku? Dla niektórych posłów to pestka. Wystarczy wykazać, że się dużo podróżowało własnym autem, a Kancelaria Sejmu daje pieniądze na benzynę - pisze "Super Express".
19.04.2004 | aktual.: 19.04.2004 07:06
Rekordzistą w służbowych przejazdach okazał się mało aktywny w Sejmie poseł Jerzy Pękała z Federacyjnego Klubu Parlamentarnego zwanego SZAMBO (Sejmowy Zespól Absolutnych Miernot Bez Oporów). Na przejazdy wydał 65 tys. zł, za które mógłby przejechać ponad 250 tys. km, czyli prawie tyle, co z Ziemi na Księżyc. Za podróże posłów płaci Kancelaria Sejmu z naszych podatków.
Nie miało znaczenia, że Pękała rozliczył trzykrotnie większą sumę niż przeciętny parlamentarzysta. Ma do tego prawo. - Bo ja wszędzie jeżdżę samochodem - tak tłumaczy ogromne wydatki. - Najlepiej czuję się za kierownicą swojego auta. Nie korzystam z samolotów, pociągów ani samochodów służbowych.
Pękała, który wsławił się m.in. publiczną bójką z posłem Aszkiełowiczem z Samoobrony, podróżuje 8-letnim fordem escortem. Auto takie pali w trasie ok. 7 litrów paliwa na 100 km. - Policzyłem, że dziennie pokonuję średnio 100 km - zwierzył się nam poseł Pękała. Coś tu nie gra - oznacza to, że przez rok przejechał ok. 36 tys. kilometrów. Litr bezołowiowej benzyny kosztuje ok. 3,60 zł, więc w rzeczywistości poseł wydał na paliwo ok. 10 tys. zł nie zaś 65 tys., które rozliczył!
Co z różnicą, którą pokrywamy wszyscy z naszych podatków? Została posłowi w kieszeni. Pękała jest rekordzistą, ale nie tylko on lubi pojeździć. Prócz niego jeszcze 9 posłów wykazuje, że w ciągu roku wydało ponad 50 tys. zł na przejazdy samochodowe. Tylko odrobinę gorsza od Pękały jest Danuta Hojarska (44 l.), z Samoobrony. Ona w rozliczeniu podaje 62 tys. zł. (IAR)