13 górników, poparzonych w poniedziałek wskutek wybuchu metanu w kopalni, przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jeden z nich jest w bardzo ciężkim stanie, stan pozostałych jest ciężki - poinformował ordynator szpitala dr Marek Kawecki.
Najciężej poparzony górnik ma niewydolny układ oddechowy. Jest nieprzytomny, oddycha za pomocą respiratora. Oprócz niego jeszcze dwóch pacjentów ma poparzone drogi oddechowe, co bardzo utrudnia leczenie.
Wszyscy górnicy mają poparzone od 20 do 60 proc. powierzchni ciała. Oparzenia są głębokie. Na razie stan pacjentów jest stabilny. Nadal trwa jednak wstrząs pooparzeniowy. Część górników jest podtrutych tlenkiem węgla.
"Dzisiaj mamy w planie pierwsze zabiegi, tzw. nacięcia odbarczające, poprawiające ukrwienie tkanek. Przygotowujemy też zabiegi w komorze hiperbarycznej" - powiedział dr Kawecki.
Nacięcia zostaną dokonane u niektórych górników. Zabieg taki poprawia ukrwienie tkanek, rozluźniając swoisty pancerz, jaki tworzy poparzona skóra. Nacięć dokonuje się zwykle na rękach, ramionach i przedramionach.
Komora hiperbaryczna jest wypełniona 100-procentowym tlenem. Panuje w niej ciśnienie około trzech razy wyższe od normalnego. W takich warunkach łatwiej goją się rany, a ból jest mniejszy. Jest to jednak tylko terapia wspomagająca leczenie.
"Komora daje wysycenie surowicy tlenem, działa przeciwobrzękowo, przeciwbólowo, pomaga również u zatrutych tlenkiem węgla" - wyjaśnił Kawecki.
Komorę za 160 tys. dolarów kupiła przed rokiem dla siemianowickiej "oparzeniówki" Rybnicka Spółka Węglowa. Do szpitala trafili wówczas górnicy z kopalni "Rudułtowy", również poparzeni w wyniku zapalenia metanu. Trzech z nich zmarło wskutek niewydolności narządów spowodowanej chorobą oparzeniową. Leczenie pięciu pozostałych zakończyło się sukcesem. (mag)
