Polski hip‑hop robi biznes
Koniec z buntem. Polski hip-hop ostatecznie
wyszedł z podziemia i stał się ważnym elementem rodzimego show
biznesu - pisze "Gazeta Wyborcza".
12.03.2004 07:00
Poznańska formacja Slums Attack obchodzi dziesiąte urodziny. Dziś zagra z tej okazji specjalny koncert. Na jego miejsce wybrała mieszczącą cztery i pół tysiąca widzów poznańską salę Areny. Najbardziej znanym członkiem Slums Attack jest Peja. Raper, który albumem "Na legalu" zawojował dwa lata temu polski rynek muzyczny. Dodatkowym magnesem dla hiphopowych fanów będą także goście. Obok bohaterów wieczoru wystąpią także: Molesta, W.W.O., O.S.T.R., Wujek Samo Zło, Człowiek Nowej Ery i 52 Dębiec - wymienia gazeta.
Rok temu w katowickim Spodku odbył się pożegnalny koncert grupy Paktofonika. Sala była wypełniona po brzegi. No, ale Paktofonika była zespołem kultowym. Dodatkowo towarzyszył jej mit jednego z jej członków, Magika, który popełnił samobójstwo. Koncert w Spodku był pożegnaniem legendy, impreza w Arenie to świętowanie, ale też możliwość zdyskontowania własnej popularności - pisze dziennik.
Takich okazji hip-hop ma coraz więcej. Już w maju ma ruszyć w Polskę wielka trasa koncertowa z W.W.O., Vieniem i Pelem oraz Fenomenem w rolach głównych. Objazdowa impreza zawita do dziesięciu największych miast. Oprócz zespołów będzie można na niej zobaczyć także pokazy breakdance'u i graffiti, czyli pełną prezentację kultury hiphopowej - podaje dziennik.
Gdy dwa lata temu Peja zbliżał się z nakładem albumu "Na legalu" do granicy Złotej Płyty, powiało sensacją. Dziś na sporządzanej przez Związek Producentów Audio Video liście sprzedaży mamy Jeden Osiem L na pozycji piątej, Sistars na ósmej i Ziperę na dziesiątej. W zestawieniu jest jeszcze Mezo, O.S.T.R. i Wzgórze Ya- Pa 3. Jeśli dodamy, że ta muzyka funkcjonuje w dużej mierze poza obiegiem oficjalnym, a ilość ściągnięć utworów z internetu idzie w dziesiątki tysięcy tygodniowo, jest jasne, że hip-hop przestał być własnością grupy nastolatków, a stał się mainstreamem - pisze gazeta.
Rozbratu z blokowiskiem nie chcą zaakceptować sami hiphopowcy. Z jednej strony mamy Tedego, który bez skrępowania mówi, że interesuje go kariera i angażuje się w projekty takie jak duet z Natalią Kukulską czy występ na gali Polsatu. Z drugiej - Peję, który nadal stara się przemawiać do słuchaczy językiem znanym z poprzednich płyt. A w tle całą armię młodych zespołów, które wciąż epatują ideologią spod podwórkowego trzepaka - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)