Polski dyplomata poturbowany przez milicję
Pierwszy sekretarz polskiej ambasady w Mińsku Marek Bućko został lekko poturbowany przez białoruską milicję. Przed domem dyplomaty doszło do ostrej wymiany zdań i szarpaniny. Marek Bućko ocenił to wydarzenie jako "skandal".
Gdy w sobotę późnym wieczorem Bućko wysiadał z samochodu przed strzeżonym blokiem zamieszkanym przez zagranicznych dyplomatów, drogę zagrodził mu białoruski milicjant. Zażądał od dyplomaty okazania dokumentów.
"Dokumenty zostawiłem w pracy, ale przedstawiłem się i powiedziałem, że chroni mnie immunitet dyplomatyczny. Milicjant zagrodził mi drogę i nie pozwolił przejść" - opowiedział Marek Bućko.
Z jego relacji wynika, że na parkingu wywiązała się dyskusja i w pewnej chwili funkcjonariusz pchnął polskiego dyplomatę na maskę samochodu. "Z mojej strony nie było żadnej agresji" - podkreślił Bućko.
Białoruska ochrona budynku nie interweniowała. Milicjant w końcu ustąpił, puścił pierwszego sekretarza ambasady i odjechał radiowozem. Bućko nie odniósł żadnych obrażeń. Sprawę zakończyło spisanie protokołu w obecności polskiego konsula.
"Moim zdaniem jest to skandal" - ocenił dyplomata, ale zastrzegł, że nie ma jeszcze żadnych decyzji o oficjalnych krokach w związku z incydentem. Dodał, że nic mu nie wiadomo, aby w Mińsku doszło już kiedyś do podobnego naruszenia immunitetu dyplomatycznego. (mk)