Polska walczy o VAT
Polska blokuje porozumienie w sprawie
obniżonych stawek VAT w Unii Europejskiej. Polski sprzeciw może
sprawić, że niższy podatek na usługi fryzjerskie czy szewskie w
starych krajach Unii wzrośnie o kilkanaście procent. Nasz rząd
walczy w ten sposób o niższy VAT na usługi budowlane i mieszkania
w Polsce - pisze komentator "Gazety Wyborczej" Konrad Niklewicz.
01.02.2006 | aktual.: 01.02.2006 07:08
Jego zdaniem, kryzys wywołany przez polskie weto uświadomił przykrą prawdę - w półtora roku od wejścia do Unii wciąż nie jesteśmy traktowani tak jak "stare" państwa członkowskie. Trzeba było porządnie wstrząsnąć Unią, dotknąć interesów kilku państw, żeby ten protekcjonalny ton się zmienił.
Tydzień temu, gdy Polska (wtedy jeszcze z Czechami i Cyprem) po raz pierwszy odmówiła podpisania VAT-owskiego kompromisu, kilku zachodnioeuropejskich ministrów odrzuciło polityczną poprawność i szczerze Polsce wygarnęło. Holenderski minister finansów Gerrit Zalm pogroził: - Jeśli te państwa zachowują się wobec nas nierozsądnie, to i my wobec nich możemy być nierozsądni. To na pewno utrudni Polakom i Czechom wszelkie rodzaje negocjacji w Brukseli.
Wróciły wspomnienia sprzed 1 maja 2004 r., gdy kraje wówczas jeszcze kandydujące traktowano nieraz obcesowo, a ich prośby i potrzeby zbywano wzruszeniem ramion. Nikt w UE nie odważyłby się stawiać podobnego ultimatum Francuzom czy Niemcom. Bo ani z Berlinem, ani z Paryżem nic się straszeniem nie ugra.
Owszem, polski rząd popełnił kilka błędów w czasie VAT-owskiej dyskusji. Nie dość tłumaczył pozostałym państwom powody naszego uporu. Nie utrzymał sojuszu z Czechami. Ale jednego błędu nie popełnił - nie dał się zastraszyć i nie oddał za darmo ważnej dla Polaków niższej stawki VAT - uważa komentator.
Teraz Wiedeń, Paryż i inne zachodnioeuropejskie stolice - bojąc się podwyższenia swoich stawek VAT - zapewniają, że jednak chcą z Polską rozmawiać. Mimo że oferta sprzed tygodnia miała być "nienegocjowalna".
Ekipa premiera Kazimierza Marcinkiewicza powinna natomiast pamiętać, że weto w UE to broń niemal atomowa, można jej użyć w naprawdę wyjątkowych sytuacjach. Skoro już pokazaliśmy, że trzeba nas szanować, to warto się dogadać - bo na tym polega Unia. Inaczej zamiast szacunku dostaniemy pogardę i zemstę - ostrzega Konrad Niklewicz. (PAP)