ŚwiatPolska pomoc humanitarna dotarła do Kolombo

Polska pomoc humanitarna dotarła do Kolombo

Siedem ton leków, urządzeń do uzdatniania
wody i innego podstawowego sprzętu, dotarło w piątek po 4.00 rano
czasu warszawskiego do stolicy Sri Lanki, Kolombo. Przywiózł je
specjalny polski samolot, którym Polska Akcja Humanitarna, Polski
Czerwony Krzyż, Polska Misja Medyczna i Caritas Polska,
przetransportowały te dary.

31.12.2004 | aktual.: 31.12.2004 07:19

Jak mówił polskim dziennikarzom w Kolombo Sławomir Konewka, pierwszy sekretarz ambasady RP w Delhi, pomoc humanitarna jest szczególnie potrzebna na południowym wschodzie Sri Lanki, gdzie tsunami wyrządziło największe szkody. Szacuje się, że na Sri Lance zginęło ponad 20 tysięcy ludzi, z czego około 6 tysięcy to turyści.

Na lotnisku w Kolombo panuje wielki ruch. Co chwilę jakiś samolot z pomocą startuje, inny ląduje - ta pomoc jest tu naprawdę potrzebna - mówi polski dyplomata.

Według Sławomira Konewki, na Sri Lance obecnie nie ma żadnej potwierdzonej informacji o tym, by jakikolwiek Polak stracił tu życie w wyniku tsunami. Wiemy o sześciorgu zaginionych Polakach, są poszukiwani - ich zaginięcie zgłaszały rodziny. Dwa dni temu było to jeszcze szesnaście osób, ale dziesięć się odnalazło - wyjaśnił, zapewniając, że polscy dyplomaci są w stałym kontakcie z Czerwonym Krzyżem i lokalnymi władzami.

Na Sri Lance wiele się mówi o groźbie epidemii cholery czy malarii. Krzysztof Konewka nie wyklucza, że za kilka dni taka groźba może się pojawić na południu wyspy, jeśli wcześniej nie dotrze tam potrzebna pomoc humanitarna. Pamiętajmy, że tam woda z oceanu zalała nawet 2 kilometry lądu; nie uporano się jeszcze ze zwłokami, zasoby wody pitnej mogą być skażone - mówił. Odnajdywane zwłoki są kremowane, lub nawet grzebane w masowych mogiłach - to także ma służyć zapobieżeniu epidemii.

Rozprzestrzenieniu się epidemii sprzyja z pewnością klimat panujący na Sri Lance. Pierwsze co uderzyło polskich dziennikarzy wysiadających z samolotu na lotnisku w Kolombo, to temperatura dochodząca w godzinach porannych do 30 stopni Celsjusza i duża wilgotność powietrza, która spowodowała, że telewizyjne kamery i reporterski sprzęt początkowo odmówiły posłuszeństwa.

Z powodu groźby epidemii, sześcioro Polaków, których wprawdzie nie dotknął kataklizm, postanowiło wrócić do kraju i skrócić urlop na Sri Lance, korzystając ze specjalnego samolotu, który jeszcze przed północą z piątku na sobotę powinien wylądować na warszawskim Okęciu.

Sam Krzysztof Konewka zetknął się z żywiołem tsunami, bawiąc na urlopie na południowym zachodzie wyspy. Relacjonował reporterom, że gdy nadeszła fala, wszyscy rzucili się do ucieczki na wyższe piętra hoteli, a zanim nadeszła druga fala, Lankijczycy organizowali im pomoc. Byli bezinteresowni, z miejsca zagrożenia zabrał nas cywilny samochód. Bardzo nam pomagali - relacjonował polski dyplomata.

Wojciech Tumidalski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)