PO oczekuje na budżet UE zgodny z propozycją Luksemburga
Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) uważa, że mimo
popełnionych przez rząd błędów w debacie nad budżetem UE na lata
2007-2013, Platforma Obywatelska "trzyma kciuki" za premiera
Kazimierza Marcinkiewicza i oczekuje, że przywiezie on ze szczytu
Unii budżet zgodny z korzystną dla Polski propozycją luksemburską.
09.12.2005 | aktual.: 09.12.2005 15:13
Podczas debaty sejmowej nad informacją rządu na temat nowego budżetu UE posłanka PO wymieniła błędy, które - zdaniem Platformy - rząd popełnił w debacie budżetowej.
Pierwszy to - według PO - postawienie na Wielką Brytanię jako na głównego sojusznika w dyskusji nad nowym budżetem UE. "Popierając bowiem brytyjski postulat o głębokiej reformie polityki rolnej, szkodzimy tym samym polskim rolnikom" - powiedziała Gronkiewicz- Waltz.
Kolejna kwestia przez nią podniesiona to brak negocjacji z Niemcami i Francją, który spowodował, że znaleźliśmy się w polu konfliktu między tymi dwoma państwami a Wielką Brytanią. "Zupełnie niepotrzebnie włożyliśmy palce między drzwi. Było to nieroztropne" - ocenił posłanka PO.
Podkreśliła też, że zamiast wycofać się z "głośnej, antyniemieckiej retoryki", której PiS używał według niej w kampanii wyborczej, szef PiS Jarosław Kaczyński nie spotkał się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel podczas jej niedawnej wizyty w Warszawie. Gronkiewicz-Waltz zacytowała dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", który napisał, że brak spotkania J.Kaczyńskiego z Merkel "otarł się o granice afrontu".
Panie premierze, szef pana partii zraził sobie nie tylko największego płatnika Unii, sojusznika Polski przy wstąpieniu do UE przez ostatnie kilkanaście lat, ale zraził też sobie nowego kanclerza Niemiec i pierwszego kanclerza-kobietę, co nie mieści się w polskiej tradycji rycerskiego zachowania wobec kobiet - oświadczyła posłanka Platformy.
Według niej, innym błędem rządu było to, że sojusz z nowymi państwami członkowskimi UE został podjęty za późno, a ponadto był nieskuteczny, bo Czechy i Słowacja "rakiem, nie pierwszy raz zresztą, wycofały się, mówiąc, że są gotowe rozpatrzyć propozycję brytyjską".
Gronkiewicz-Waltz oceniła również, że w rządzie jest bardzo słaba koordynacja polityki unijnej. W jej opinii, wynika to z faktu, że szef MSZ Stefan Meller, choć jest bardzo doświadczonym dyplomatą, nie ma jednak "na tyle silnego politycznego mandatu PiS", by np. dyscyplinować innych ministrów. Na przykład ministra rolnictwa tak, żeby chciał wrócić do stołu i negocjować sprawy polskiego cukru - dodała.
Posłanka PO podkreśliła, że nie może być tak, że minister finansów Teresa Lubińska i minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka dostarczają argumentów nie naszemu rządowi, ale Brytyjczykom. W tym kontekście przywołała wypowiedzi pań minister, że Polska wykorzystuje tylko 4 proc. funduszy spójności. Te 4% - wyjaśniła Gronkiewicz-Waltz - oznacza tylko faktury, które trafiły już do Brukseli. Gdyby użyć tej samej metodologii - dodała - to Hiszpania w pierwszym roku korzystania z funduszy wykorzystała ich 4,2%, a Wielka Brytania 7,6%.
Według posłanki PO, jak na pierwszy rok korzystania z funduszy wyniki Polski nie są złe i szacuje się, że do końca roku możemy wykorzystać nawet połowę tych funduszy.
Gronkiewicz-Waltz radziła też premierowi, by zapoznając się z nową propozycją budżetową Wielkiej Brytanii pamiętał o przysłowiu, że "Brytyjczycy nie mają wiecznych sojuszników ani wiecznych wrogów, tylko wieczne interesy". Tym interesem - dodała - jest tzw. rabat brytyjski i trzeba przypominać Brytyjczykom, że UE musi pozostać wierna swoim korzeniom, czyli zasadzie solidarności.