Po 25 lat za gwałt i zamordowanie 8‑latka
Na kary po 25 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Gliwicach dwóch mężczyzn oskarżonych o zabójstwo i zgwałcenie ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika. Od tej zbrodni, która poruszyła Śląsk, minęły ponad dwa lata. Ciała dziecka nigdy nie udało się odnaleźć, mimo kilkakrotnie wznawianych poszukiwań.
21.04.2008 | aktual.: 21.04.2008 17:07
Proces trwał ponad rok, toczył się w Wodzisławiu Śląskim przed zamiejscowym wydziałem gliwickiego sądu. Z uwagi na charakter sprawy - był niejawny. Wymierzone oskarżonym kary są takie, jakich żądała prokuratura. Wyrok jest nieprawomocny.
Do zbrodni doszło na początku lutego 2006 roku. Według ustaleń śledztwa, 23-letni dziś Łukasz N. i 27-letni Tomasz Z. zgwałcili, a następnie zabili i zakopali chłopca. Nie były to jedyne przestępstwa zarzucane oskarżonym. N. odpowiadał w procesie w sumie za trzy przestępstwa, Z. - za sześć. Sąd uznał ich za winnych popełnienia niemal wszystkich tych czynów.
Po raz ostatni Mateusz był widziany 6 lutego 2006 r. Chłopiec wyszedł z domu, by z kolegami zjeżdżać na sankach. Tego dnia wieczorem rodzice powiadomili policję o zaginięciu syna. Poza rodzicami i sąsiadami, ośmiolatka przez wiele tygodni poszukiwali policjanci, strażacy, strażnicy miejscy i ratownicy z psami. Potem poszukiwania kilkakrotnie wznawiano.
Łukasz N. i Tomasz Z. zostali zatrzymani w lutym 2006 roku za usiłowanie gwałtu na 12-letniej dziewczynce. Policja ustaliła, że mogą oni stać również za zabójstwem Mateusza. Do udziału w tej zbrodni przyznali się podczas przesłuchań w prokuraturze. Najpierw mówili, że zgwałcili i ciężko pobili chłopca. Potem śledczy ustalili, że ciało zostało jeszcze zakopane. Sprawcy nie potrafili jednak wskazać miejsca. Twierdzili, że byli pijani i nie pamiętają, co się później działo.
Poza zabójstwem Mateusza, usiłowaniem gwałtu na 12-latce, prokuratura postawiła obu mężczyznom także kilka innych zarzutów. Dotyczyły one m.in. doprowadzenia dzieci do tzw. innych czynności seksualnych. W zamian oskarżeni mieli oferować im słodycze i zabawki. Młodszy ze sprawców przyznał się podczas śledztwa do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Tomasz Z., choć przyznał, że zgwałcił Mateusza, twierdził, że go nie zabił.
Po zatrzymaniu podejrzanych pojawiły się spekulacje, że przyznając się do zbrodni popełnionej na Mateuszu mogli oni z jakiegoś powodu zmyślać. Biegli uznali jednak, że jest mało prawdopodobne, by Łukasz N. i Tomasz Z. - którzy zdaniem biegłych prezentują niski poziom intelektualny - mogli w tak bogaty, spójny sposób i takim samym językiem zdać relację z czegoś, w czym nie uczestniczyli.
Mama Mateusza wielokrotnie mówiła dziennikarzom, że nie wierzy, że jej dziecko nie żyje. Z uwagi na brak ciała chłopca proces musiał mieć charakter poszlakowy. Prokuratura, kierując do sądu akt oskarżenia była jednak pewna swych ustaleń. Gliwiccy śledczy przypominali, że już wcześniej przed polskimi sądami zapadały wyroki o zabójstwo, mimo że nigdy nie odnaleziono ciał ofiar.