Pił wyszukane drinki i nie płacił
Wyszukane drinki zamawiał w najelegantszych krakowskich lokalach 30-letni mężczyzna, chociaż nie miał pieniędzy, żeby za nie zapłacić. Stanął przed sądem, a kiedy zaraz po zwolnieniu powtórzył "drinkowy maraton" - trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Biegły psychiatra uznał, że na wolności zagraża sobie i innym.
Wykaz trunków, jakie 30-latek zamawiał pewnego letniego dnia w Wierzynku, jest długi i barwny. Najpierw markowa wódka, potem markowe piwo, zaraz po kiełbaskach frankfurterkach martini, potem red bull, markowy rum, dwa soki owocowe... Wszystko za 170 zł, których nie miał.
Doprowadzony przez strażników miejskich do sądu grodzkiego, został na drugi dzień skazany. Orzeczoną grzywnę sąd zaliczył w poczet dwudniowego okresu zatrzymania.
Mężczyzna po południu opuścił więc sąd wolny i... spragniony. Udał się do nowo otwartego luksusowego hotelu w pobliżu Rynku Głównego i wypił: dwie markowe whisky, colę, firmową wódkę skandynawską, likier, rum, koniak wysokiej klasy, francuską wodę mineralną, whisky, likier, dwa rumy, znów koniak, znów rum, wszystko za 254 zł.
Tym razem sąd grodzki oceniając całość materiału dowodowego, zwrócił się o pomoc do biegłego lekarza psychiatry. Opinia lekarza była jednoznaczna: konsument zagraża sobie oraz innym i powinien być umieszczony na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym.
Mężczyzna nie był zaskoczony stanowiskiem lekarza. Przyznał, że co dwa lata "tak coś go łapie" i że wiele razy był już w szpitalu psychiatrycznym. Dlatego nie złożył zażalenia na postanowienie sądu o umieszczeniu go na obserwacji w szpitalu.