Pierwsza w historii Pomorza dializa wątroby
Jesień ubiegłego roku. W Centrum Zdrowia Dziecka umiera 15-letnia dziewczynka z Pomorza zatruta muchomorem sromotnikowym. Jedyną szansą na przeżycie był przeszczep wątroby. Dziecko nie doczekało na dawcę.
15.09.2004 | aktual.: 15.09.2004 08:26
W ciężkim stanie jest dziś 46-letnia kobieta spod Wejherowa. Ona ma jednak szansę. Szansa nazywa się MARS. Hasło - na ratunek Matka, ojciec, siedmioro dzieci. Najmłodsze ma 5 lat. Grzyby w sobotę zebrała najstarsza córka. Jedli je matka, ojciec i 10-letnia córka.
Przedwczoraj rodzice zostali przewiezieni do AMG. - Stan kobiety był bardzo ciężki - twierdzi dr Jacek Anand. - Badania biochemiczne wykazały cechy dużego uszkodzenia wątroby. Jej krew nie krzepła. Uznaliśmy, że trzeba zastosować jak najszybciej metodę podtrzymywania funkcji uszkodzonej wątroby za pomocą urządzenia dializującego MARS. Zabiegi MARS stosowano już wcześniej w kilku ośrodkach w Polsce.
Władze Akademickiego Centrum Klinicznego zwróciły się do pomorskiego NFZ o sfinansowanie zabiegów. Odpowiedź przyszła po piętnastu minutach. - Uznaliśmy, iż mimo niezakontraktowania przez AMG świadczenia należy znaleźć pieniądze - mówi Barbara Kawińska z NFZ. Natychmiast do AMG ściągnięto aparaturę do dializ. O godzinie 19 MARS rozpoczął pracę. Poniedziałek był ciężkim dniem.
Kilkanaście zgłoszeń (na szczęście nie wszystkie się potwierdziły) o zatruciu grzybami, karetki na sygnale przywożące kolejnych pacjentów. W jednej z nich, aż z Kętrzyna, przyjechał Jerzy Pupin. - W sobotę zjedliśmy z mamą, ojcem i bratem grzyby - mówi z trudem 36-letni mężczyzna. - W niedzielę rano wezwaliśmy pogotowie. Mama pozostała w szpitalu w Olsztynie, tata i brat są w Krakowie, mnie przywieziono do Gdańska. Niewykluczone, że będę następnym chorym uratowanym przez ten aparat.
Warmińsko-mazurski oddział NFZ szybko potwierdził, że zapłaci koszty dializowania swego pacjenta. Na szczęście w przypadku pana Jerzego zastosowanie tradycyjnych metod leczenia daje efekty i jeśli jego stan się nie pogorszy - MARS nie będzie potrzebny.
Co roku wskutek zatrucia muchomorem sromotnikowym na Pomorzu umiera kilkanaście osób. - Nie udaje się nam uratować co trzeciego pacjenta - twierdzą gdańscy toksykolodzy. - Na południu kraju ginie połowa ofiar grzybów. Wczoraj do wieczora trwała druga dializa matki siedmiorga dzieci. Jeśli nie dojdzie do regeneracji uszkodzonej przez toksyny wątroby, pacjentka będzie musiała czekać na przeszczep. Jest nadzieja, że się doczeka.
Dorota Abramowicz