Pielgrzymi w pociągach pogodzeni z tym, że nie wejdą do Watykanu
Pasażerowie specjalnego pociągu Warszawa-Rzym pogodzili się z faktem, że w dniu pogrzebu Jana Pawła II Watykan będzie zamknięty, a oni będą musieli śledzić uroczystości pogrzebowe z różnych miejsc Wiecznego Miasta. Nie o to chodzi, by być blisko, ale by towarzyszyć Papieżowi w ostatniej drodze - mówią.
07.04.2005 | aktual.: 07.04.2005 13:46
Obsługa jadącego od kilkunastu godzin pociągu podała przez głośniki, że pociąg nie dojedzie na stację San Pietro w pobliżu Watykanu - jak pierwotnie planowano - ale na stację Roma- Ostiense. Pasażerowie zaczęli sprawdzać na mapach, gdzie znajduje się ta stacja. Wymieniali się informacjami. Będzie trochę dalej - mówili.
Cóż, nie zawsze może być tak, jak się chce - powiedział Mateusz, student z Poznania, działający w duszpasterstwie akademickim oo. Dominikanów. Na wieść o możliwości wyjazdu do Rzymu uzbierał pieniądze m.in. z oszczędności na nowy komputer, później udało mu się zdobyć bilet. Przecież wiedziałem, że do Watykanu by nas nie wpuścili. Tam będą głowy państw, kardynałowie... Nie to się liczy. Bardzo chciałem przyjechać. Właśnie w tym szczególnym dniu - powiedział.
Pani Adela, emerytowana nauczycielka, która jedzie razem z córką i 10-letnim wnukiem, mówi, że wprawdzie pomodlić można się wszędzie, ale już tu, w pociągu, czuje się wyjątkową atmosferę. Ludzie się modlą, czytają książki Jana Pawła II, są dla siebie mili - dodała.
Pociągiem jedzie też m.in. 6 sióstr z zakonu franciszkanek od cierpiących. Siostry są w cywilnych ubraniach, gdyż ich zgromadzenie jest bezhabitowe. Franciszkanki prowadzą domy opieki, pracują w szpitalach. Tylko jedna z nich była już w Rzymie. Ja jakoś nie miałam wcześniej możliwości, nasza praca ma szczególny rytm - powiedziała siostra Alina. Oczywiście towarzyszy nam żal, ale i nadzieja. Czujemy, że Ojciec Święty jest tutaj z nami. Mijamy Alpy - przecież On tędy chodził - dodaje.
Młody prawnik Jarosław Wierski powiesił na szybie obok swojego przedziału flagę rodzinnej Bydgoszczy. Nie o to chodzi, by być blisko, ale żeby w ogóle tam być, towarzyszyć Papieżowi w ostatniej drodze. To może nam pomóc wprowadzać w życie Jego nauki - powiedział. Żałuje, że dopiero teraz jedzie pierwszy raz z pielgrzymką do Rzymu. Wydawało się, że Papież zawsze był, jest i będzie... Trochę nie wykorzystaliśmy czasu, kiedy był z nami - dodał smutno.
Anna Gumułka