Piekło mamy na ziemi - stwarzają je nam inni ludzie...
Śmierć sama w sobie jest tak samo nieuchronna, jak klęska człowieka. Wiele lat temu odszedł jeden z najbliższych mi ludzi. Mój Dziadek. Prosty, zwykły robotnik - murarz. Człowiek ogromnego i gorącego serca. Człowiek, który wpoił mi najprostsze, ale i najwspanialsze, bo najuczciwsze zasady, obowiązujące każdego człowieka. Tłumaczył po swojemu wszystkie zawiłości
życia. Z Jego odejściem nie pogodziłam się do dzisiaj - pisze w swoim artykule Internautka Ewa Tranel.
02.11.2009 | aktual.: 02.11.2009 12:28
Dopiero po Jego śmierci dotarła do mnie świadomość straty - takiej naprawdę, dotkliwej, niepowetowanej. Dopiero wtedy zrozumiałam sens pewnego epitafium na grobie małego, wiejskiego cmentarza: "stracisz... zrozumiesz". Dopiero wtedy... Ale miałam już swoje 18 lat.
Potem zaczęli odchodzić inni. Przyjaciele, ciotki, wujkowie i na koniec Ojciec. Tata był moim mentorem, promotorem wszelkich moich osiągnięć, świadkiem wszystkich klęsk i małych radości. Odkąd pamiętam, Tata był gościem w domu. Był pisarzem, poetą, dyplomatą, ale nade wszystko społecznikiem. Jeśli już bywał w domu, to drzwi się nie zamykały, nie milkły dzwonki telefonów. Każdy potrzebował pomocy i każdy tę pomoc otrzymywał.
Jednak pamięć ludzka jest krótka i niewdzięczna. Nastały bowiem czasy, gdy nawet umarłych się lustruje. Nawet, a może szczególnie, szarga się pamięć zmarłych, bo ci nie mogą się już bronić. Jest to smutna rzeczywistość, z którą nie chcę się pogodzić. Nie akceptuję braku szacunku dla człowieka, a szczególnie dla tych, którzy odeszli. Moim zdaniem umiera ciało, ale pozostaje dusza, gdyż jest ona najczystszą formą istnienia. W religii chrześcijańskiej jest przedstawiana, jako biały, lekki jak obłok i zwiewny gołąb. Zwiastun pokoju i spokoju, jaki się powinno osiągać po śmierci.
Jakże często pocieszam się myślą, że Ci, którzy przeszli na drugą stronę życia, już nie cierpią. Nie widzą tych obrzydliwych ludzkich przepychanek, nie uczestniczą w krwawych rozgrywkach małych ludzików, nie muszą się bronić przed upodleniem... Odeszli w ciszy lub w bólu i krzyku. I gdzie by nie trafili - do nieba czy do czyśćca - uniknęli prawdziwego piekła, jakie stwarzają sobie ludzie na ziemskim padole. To na ziemi jest prawdziwe piekło.
Gdy z kościelnej ambony pada groźba, że jeżeli nie będziemy respektować Przykazań Bożych to trafimy do kotła piekielnego, czuję w sobie bunt i mam ochotę krzyczeć: "Ludzie, przecież prawdziwe piekło jest tu, na ziemi!". I ucieka gdzieś moja wiara. Chowa się w czeluściach udręczonej duszy i modli się o rychłą śmierć. Taką, która stanie się wybawieniem.
W czasach, gdy kłamstwo stało się chlebem powszednim, gdy oszustwo stało się motywem przewodnim każdego walczącego o przeżycie, jest ktoś, kto Cię nie oszuka. Ktoś, kogo nie da się oszukać... To śmierć. Nie przestaje ona być jednocześnie klęską. Jest ona przegraną nie tych, którzy już odeszli, lecz żywych, bo to im pozostaje ból wiecznego rozstania.
Ewa Tranel