Jak powiedział kierownik pielgrzymki ks. Dariusz Pęczek do Częstochowy, pątnicy szli w dziesięciu grupach. Pod względem organizacyjnym tegoroczna pielgrzymka nie różniła się od poprzednich. Pęczek zapewnił jednak, że w przyszłym roku z okazji jubileuszowej 80. pielgrzymki planuje się kilka zmian i niespodzianek.
Pielgrzymka to taka wyprawa, która wciąga, uzależnia. Za każdym razem mam jakieś prośby, mam nadzieję, że zostaną w tym roku wysłuchane - mówiła Małgosia, studentka, która szła w pielgrzymce siódmy raz. Jak twierdzi, w drodze powrotnej idzie się szybciej i łatwiej, bo grupy są mniej liczne.
Lekarz jednej z grup Jakub Kubacki przyznał, że dzięki łaskawszej niż co roku pogodzie - braku upałów i deszczu - głównym problemem były przede wszystkim przeciążenia nóg, a nie zasłabnięcia.
Jednym z najgroźniejszych przypadków było wstrząśnienie mózgu, którego doznał jeden z pielgrzymów po upadku z drabiny na postoju w Chojnej. Pielgrzym dotarł do Częstochowy i wrócił z nami - mówił.
Łódzka pielgrzymka wyruszyła po raz pierwszy do Częstochowy w sierpniu 1926 r. w intencji dziękczynnej za odzyskanie niepodległości, zwycięstwo w wojnie 1920 r. oraz powstanie diecezji łódzkiej.