Organizacje dziennikarskie podzielone ws. lustracji środowiska
Organizacje dziennikarskie są podzielone w
sprawie PiS-owskiego projektu rozszerzenia lustracji m.in. na
wszystkich dziennikarzy. Podczas gdy jedni uważają to za szansę na
"oczyszczenie środowiska", inni określają projekt mianem
"szaleństwa lustracyjnego".
13.02.2006 | aktual.: 13.02.2006 18:22
Według przedstawionych przez PiS założeń projektu noweli ustawy lustracyjnej, obowiązkiem lustracji mieliby być objęci m.in. wszyscy dziennikarze mediów publicznych i komercyjnych, a nie - tak jak obecnie - tylko szefowie mediów publicznych. Autorzy projektu podkreślają jednak, że nie jest to jeszcze przesądzone.
Zdaniem szefowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP) Krystyny Mokrosińskiej, rozszerzenie lustracji miałoby służyć oczyszczeniu środowiska. Jeżeli np. okaże się, że Kowalski donosił na kolegów, że iluś tam kolegów przez niego cierpiało, i to zostanie podane do wiadomości publicznej, wówczas widzowie lub czytelnicy Kowalskiego sami będą mogli ocenić, czy Kowalski był świnią i czy należy dalej go czytać, czy bojkotować - powiedziała w poniedziałek Mokrosińska.
Podkreśliła jednak, że ustawa lustracyjna nie może być ustawą dekomunizacyjną. Tzn. nie może być postawiony znak równości między ujawnieniem współpracy, a np. zakazem pracy w mediach publicznych. Wówczas bowiem należałoby wprowadzić analogiczny zakaz pracy dla byłych współpracowników w innych instytucjach publicznych. Ponieważ tego nie ma, nie dorobiliśmy się ustawy dekomunizacyjnej, w związku z tym, ustawa lustracyjna ma tylko ujawniać - wyjaśniła.
Przypomniała, że SDP już wcześniej występowało do parlamentu o zmiany w ustawie lustracyjnej, tak by lustracją objąć wszystkich dziennikarzy oraz osoby podejmujące ważne decyzje w mediach.
Kontaktowaliśmy się w tej sprawie m.in. z PiS-em, ale przekazaliśmy również nasze postulaty PO i otrzymaliśmy od posłanki Julii Pitery zapewnienie, że będzie ona rzecznikiem tych postulatów - wyjaśniła Mokrosińska.
Przeciwnego zdania na temat lustracji dziennikarzy jest przewodniczący Stowarzyszenia Dziennikarzy RP Jerzy Domański. Według niego, projekt PiS jest projektem "na pograniczu szaleństwa lustracyjnego". Lustracja powinna dotyczyć tylko wybranych stanowisk tak, jak to jest obecnie - prezydent, premier czy szefowie mediów publicznych, i to daje się uzasadnić - powiedział Domański.
Jeżeli natomiast lustracja ma dotyczyć całych grup zawodowych, to jest to pomysł paranoiczny i szaleńczy, bo czy dzisiaj problemem szeregowego dziennikarza, pracującego w medium prywatnym czy publicznym, jest to, co robił 20 lat temu, czy to, co robi dziś - zastanawia się Domański. Jego zdaniem, "objęcie wszystkich taką "pozorną lustracją" jest tylko zabiegiem o charakterze propagandowym, bo, tak czy owak, wyłączeni byliby z niej czynni i obecnie zarejestrowani agenci".
"Co bowiem z dziennikarzami, którzy współpracowali ze służbami specjalnymi PRL-u, a następnie zostali przejęci przez służby specjalne III RP? Jest przecież spora grupa tego typu ludzi i to prawdopodobnie na stanowiskach kierowniczych" - powiedział Domański.
Podkreślił, że on, jako prezes SDRP, jest "kategorycznym przeciwnikiem wchodzenia przez służby specjalne do mediów".
My mamy dzisiaj większe problemy w Polsce, niż totalna lustracja poszczególnych grup. Bo jeśli wszyscy dziennikarze, to dlaczego nie nauczyciele, dlaczego nie duchowni wszystkich wyznań. Jest to temat zastępczy odciągający uwagę opinii publicznej od spraw naprawdę ważnych, jak np. niezależność mediów publicznych - uważa Domański.
Sceptycznie podchodzi też do projektu dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Miłosz Marczuk. Myślę, że te rozwiązania, które są obecnie, tzn. że lustracja dotyczy tylko wysokich stanowisk w mediach publicznych, są wystarczające - powiedział Marczuk.
Podkreślił, że "nierealna" wydaje mu się możliwość objęcia ustawową lustracją dziennikarzy mediów prywatnych. Nie ma też takiej potrzeby, bo jeśli są jacyś dziennikarze, funkcjonujący na rynku, których prywatni wydawcy chcą zatrudnić ze względu na ich kompetencje, to nie widzę powodu, by byli oni obowiązkowo lustrowani - dodał.
Podkreślił, że tym bardziej absurdalne wydają mu się "pojawiające się pomysły, by lustrować dziennikarzy pod kątem obecnej współpracy ze służbami. Dla mnie to jest absurd, bo wiąże się chociażby ze złamaniem tajemnicy państwowej. Byłoby to też szkodliwe dla bezpieczeństwa kraju - powiedział Marczuk.