"Oddałam dziecko za tysiąc złotych"
Coraz więcej matek oddaje dzieci do adopcji
zaraz po trzymiesięcznym okresie, który upoważnia je do odebrania
tysiąca złotych becikowego - pisze "Życie Warszawy".
Dla psychologa sprawa jest jasna: to handel dziećmi. Otrzymujemy z ośrodków adopcyjnych sygnały o wymuszaniu becikowego - alarmuje Teresa Sierawska z Biura Polityki Społecznej.
Joanna jest jedną z takich matek. Gdy zaszła w ciążę, miała 22 lata i studiowała. Nie byłam przygotowana do tej roli - opowiada. Chciała oddać swoje dziecko do adopcji zaraz po porodzie. Wstrzymała się jednak tylko po to, by zainkasować pieniądze. Synka wychowywała więc jeszcze trzy miesiące.
Do ośrodka adopcyjnego przy ul. Szpitalnej co roku zgłasza się 40 kobiet, które chcą oddać niemowlęta. Podobnie jest w trzech pozostałych placówkach działających w Warszawie. Najczęstszą przyczyną porzucania dzieci jest bieda lub samotność. Kobiety, które oddają nam dzieci, nie są wyrodne, tylko zdesperowane - ocenia Grażyna Niedzielska.
Dziecko można zostawić jeszcze w szpitalu. Matka ma sześć tygodni, by podjąć decyzję, czy rzeczywiście chce zrzec się praw rodzicielskich. Jeśli po upływie tego czasu nadal jest zdecydowana, sprawa kierowana jest do sądu. Taka procedura trwa zazwyczaj kolejne dwa tygodnie, ale jest bardzo uproszczona - tłumaczy.
Zdaniem pracowników stołecznych ośrodków, wyrodnymi matkami można nazwać tylko kobiety, które znęcają się nad dziećmi lub porzucają je na śmietnikach. W warszawskich szpitalach rocznie zostawianych jest około setki dzieci. Podobnie na innych porodówkach - czytamy w "Życiu Warszawy". (PAP)