Oby strzelić pierwszego gola
Kibice i znawcy futbolu zawsze powtarzali, że najważniejsze jest strzelenie pierwszej bramki. Potem "już jakoś idzie". Problemowi przyjrzeli się bliżej brytyjscy naukowcy. Odkryli, że statystyka potwierdza teorię kibiców - czytamy w serwisie "Nature".
Wystarczy zdobyć pierwszą bramkę, potem drużyna "odblokowuje się", zdobywa kolejne gole i ostatecznie wygrywa. To jedno z klasycznych twierdzeń "futbolowych", powtarzanych na meczach i przed telewizorami przez kibiców na całym świecie.
Wiele osób uważa, że jest to kolejny futbolowy mit. Okazuje się jednak, że można go naukowo udowodnić.
Zależność tą można odczytać z analizy wyników meczów z ostatnich dziesięcioleci - mówi jeden z autorów futbolowego badania, matematyk Martin Weigel z Heriot-Watt University w Edynburgu.
Wraz z kolegami z niemieckiego Uniwersytetu w Lipsku stworzył matematyczny model, z którego wynika, że przełomowy gol podnosi szansę na to, że padną kolejne. Pod uwagę wzięli wyniki z niemieckiej pierwszej ligi (także kobiecej) oraz z wszystkich dotychczasowych mundialów.
Liczba bramek nie jest proporcjonalna do umiejętności drużyny. Za każdym razem, gdy drużyna zdobywa bramkę, statystycznie rośnie prawdopodobieństwo, że strzeli kolejne gole w tym samym meczu - opisuje Weigel. Efekt ten naukowcy nazywają "samoafirmacją".
Im lepsze drużyny i wyższa ranga zawodów, tym słabszy jest efekt "pierwszej bramki". W finałach mistrzostw świata, gdzie zespoły prezentują bardzo wyrównany poziom, jest on najmniejszy.
Jeśli już po pierwszych pięciu minutach gry jest wynik 1:0, zespół musi mieć przygotowaną odpowiednią strategię - zarówno gdy wygrywa, jak i gdy przegrywa - podkreśla psycholog sportu, Tim Rees z Uniwersytetu Exeter.
Sam zarekomendowałby drużynie, która straciła bramkę, aby za wszelką cenę zachowała spokój i nie ulegała panice. Zespół, któremu udało się zdobyć gola, powinien "pójść za ciosem". W świetle tych badań bezsensowna wydaje się strategia "na utrzymanie wyniku" 1:0. Zawodnicy, zmotywowani golem, mogą łatwiej rozgromić przeciwnika - mówi naukowiec.
Jednym z zespołów, który najlepiej w historii wykorzystywał efekt "samoafirmacyjny" jest Anglia, która w 2001 roku rozgromiła Niemcy 5:1. Najbardziej zachowawczą strategię prezentują zaś Włosi, którzy częściej niż inni stosują taktykę "na przetrzymanie" z jednobramkową przewagą do końca meczu.
"Najbogatszy" w bramki mundialowy mecz odbył się w 1954 roku - Austria pokonała Szwajcarię 7:5. W kwalifikacjach zaś absolutny rekord padł w 2002 roku, w meczu Australia - Samoa Amerykańskie, gdzie Australijczycy rozgromili przeciwników 31:0! (zel)
Zobacz także serwis: mundial.wp.pl