Oburzenie w europarlamencie - podrożały sałatki
Parlament Europejski stanął w obliczu rewolucji. Od dwóch tygodni w stołówce europarlamentu w Brukseli za porcję świeżych warzyw trzeba zapłacić nawet trzy razy więcej niż wcześniej. Dla wielu eurokratów to nie do przyjęcia, dlatego grożą buntem.
04.05.2014 | aktual.: 04.05.2014 10:15
"Wybrałem się dziś do naszej czarującej kantyny i z wielkim zdziwieniem stwierdziłem, że moja zwykła sałatka kosztuje trzy razy więcej niż jeszcze przed świętami wielkanocnymi (kosztowała 2,10, a teraz ponad 6 euro)!" - napisał jeden z sałatkowych aktywistów w e-mailu, który trafił do wszystkich sześciu tysięcy pracowników europarlamentu. W ślad za tą wiadomością posypały się listy od innych oburzonych nowymi zasadami panującymi w parlamentarnej stołówce.
Do niedawna nawet wypełniony po brzegi talerzyk świeżych warzyw w kantynie PE w Brukseli kosztował nieco ponad 2 euro. Jednak od 23 kwietnia cena zależy nie od wielkości talerzyka, ale od wagi sałatki - tak jak w stołówkach innych instytucji UE. To spowodowało, że ceny zwykłej porcji warzyw wystrzeliły w górę.
Administracja europarlamentu uprzedziła pracowników o zmianach, tłumacząc, że nowe zasady mają na celu walkę z marnotrawieniem żywności. Władze PE chcą, by do końca tego roku marnowano o 20 proc. mniej żywności niż do tej pory, o czym informują rozwieszone w europarlamencie plakaty. Stąd też próba nakłonienia gości kantyny do bardziej rozsądnego komponowania swoich dań, w tym sałatek.
Obrońcy tanich sałatek odrzucają taki sposób rozumowania. Zarzucają administracji europarlamentu, że plakaty kampanii przeciwko marnotrawieniu żywności mają na celu wzbudzenie w nich poczucia winy. "Bardzo mi przykro, ale nie dostrzegam logicznego związku między czysto handlowym zabiegiem (czyli podwyższeniem ceny) a ograniczeniem marnotrawienia żywności" - napisał jeden z sałatkowych aktywistów.
Niektórzy uważają, że wszystkiemu winna jest unijna biurokracja. "Inflację cen żywności zawdzięczamy po prostu wspólnej polityce rolnej UE ze wszystkimi jej normami dotyczącymi zdrowia i bezpieczeństwa oraz całej zielonej agendzie" - napisał zwolennik eurosceptycznej brytyjskiej partii UKIP. Inny uczestnik dyskusji sugeruje sarkastycznie, by wprowadzić też "system kar poprzez drastyczne podniesienie ceny sałatek dla tych, którzy nie przyjeżdżają do pracy na rowerze, nie zakręcają wody myjąc zęby, nie sortują śmieci we właściwy sposób i używają foliowych torebek na zakupy albo jednorazowych pieluch dla dzieci".
"Sałatkową rewolucją", która wstrząsnęła europarlamentem tuż przed wyborami, zainteresował się już amerykański dziennik internetowy "Hufftington Post" oraz niektóre europejskie media, a także użytkownicy Twittera. Nie brak jednak żartów i złośliwych komentarzy, że nadmiernie zarabiający eurokraci w końcu płacą uczciwe ceny za swoje dotowane obiady. Jeden użytkowników Twittera zamieścił wyliczenie z unijnego budżetu. Wynika z niego, że utrzymanie stołówek i restauracji w instytucjach UE kosztuje europejskich podatników prawie 4 mln euro rocznie.