Niewolnicy z Korei w Stoczni Gdańskiej
W piątek "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że w
gdańskiej stoczni pracują po kilkanaście godzin dziennie (także w
święta) spawacze z komunistycznej Korei. Nadzorują ich politrucy.
15.01.2017 13:37
Teraz wiemy już, jak wygląda łańcuch wyzysku: Stocznia Gdańska płaci za "usługę eksportową", czyli niewolniczą pracę Koreańczyka, ponad 2,5 tys. zł miesięcznie. Organizator "usługi" - spółka Selene - wysyła pieniądze do Korei - ujawnia "Gazeta Wyborcza".
Odbiorcą jest państwowa firma Pyongyang General Construction Corp - eksporter taniej siły roboczej. PGCC płaci robotnikom ze stoczni w Gdańsku... ponad 40 razy mniej! Ok. 15 euro na miesiąc (60 zł).
- To średnia stawka pracowników koreańskich na takim kontrakcie - twierdzi dr Marceli Burdelski z Uniwersytetu Gdańskiego, politolog i znawca Korei Północnej. - W porównaniu z pensjami na miejscu - i tak niezła. Tam stoczniowcy zarabiają mniej niż jedno euro miesięcznie. Na kontraktach reżim opłaca jedzenie, spanie. A po powrocie do kraju w sklepie dewizowym mogą sobie kupić np. lepsze ubranie.
"GW": - Czy jest jakaś szansa, aby płacić im w Polsce do ręki? - Nie ma mowy, oni muszą zarabiać pieniądze dla reżimu - wyjaśnia politolog. - Nie tylko w Polsce, ale i np. w Rosji, gdzie pracują jako drwale. Phenian tak zdobywa potrzebne na zbrojenia dewizy.
Andrzej Jaworski, pomorski polityk PiS, i p.o. prezesa Stoczni Gdańskiej, uznał w piątek, że tekst "Filia gułagu w kolebce "Solidarności" powstał na polecenie "grup lobbingowych utrudniających wydzielenie Stoczni Gdańskiej ze Stoczni Gdynia" - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)