"Nie jestem pewny, czy to było samobójstwo"
Mieliśmy z Andrzejem Lepperem wspólne plany, nic nie wskazywało na to, że stanie się coś złego - powiedział Wirtualnej Polsce Janusz Maksymiuk. Najbliższy współpracownik lidera Samoobrony zapewnia też, że Andrzej Lepper był ostatnio w bardzo dobrej kondycji psychicznej.
05.08.2011 | aktual.: 10.08.2011 14:56
- Nie jestem pewny, czy to było samobójstwo. - mówi Janusz Maksymiuk. - W czwartek rozmawiałem z Andrzejem Lepperem, umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia... Upewniał się jeszcze, czy będę, ja potwierdziłem, że przyjadę o 11.00. On jeszcze nalegał, żeby koniecznie go odwiedzić. Rozmawialiśmy w czwartek o 19.00, nic nie wskazywało na to, że stanie się coś złego. Pan przewodniczący przyjechał do Warszawy po tym, jak zakończył spotkania z ludźmi w terenie. - opowiada Janusz Maksymiuk.
Były wiceprzewodniczący Samoobrony tak opisuje dzień, w którym dowiedział się o śmierci Andrzeja Leppera. - Przyszedłem do jego biura w piątek o 9.30, tam poinformowano mnie, że pan przewodniczący spotkał się z kolegami i później już go nie widziano. O 10.00 w biurze pojawiła się dziennikarka, która była umówiona na wywiad. Zadzwoniłem wtedy raz jeszcze do Andrzeja Leppera, jednak nie było odpowiedzi. Dzwoniłem też do pokoju, w którym mieszkał (pokój znajdował się na terenie biura), tam również nikt nie odebrał. Doszedłem do wniosku, że pewnie pan przewodniczący wyszedł na chwilę z kimś, albo nawet zamknął się w swoim pokoju i nie chce, żeby mu przeszkadzano. Mieliśmy nawet taką niepisaną umowę, że jeśli jest w pokoju, ale nie odbiera telefonów, to się mu nie przeszkadza. Zdarzało się, że on w tym pokoju mieszkał nawet dwa dni - ćwiczył sobie, coś poczytał. Po południu dowiedziałem się o jego śmierci.
Jak przyznaje najbliższy współpracownik Andrzeja Leppera, - Dopiero po przyjeździe policji uświadomiłem sobie, że pan przewodniczący naprawdę nie żyje. Według Janusza Maksymiuka, lider Samoobrony był w dobrej kondycji psychicznej. - Na pewno nie był załamany, niektórzy jego znajomi wypowiadali się w mediach, że Andrzej Lepper był "inny". Oczywiście, był inny, to nie był taki Andrzej Lepper jak chociażby rok temu. Uważał, że w obecnej sytuacji ma czas, że nie musi się spieszyć. Kiedyś szybko mówił, szybko działał, ostatnio zwykł mawiać: "Ja mam czas, niech inni się martwią".
Janusz Maksymiuk wspomina, że razem z byłym wicemarszałkiem przygotowywali się do startu w kampanii wyborczej. - Mieliśmy z Andrzejem Lepperem wspólne plany, mieliśmy podjąć decyzję, czy do kampanii idziemy sami, czy w koalicji z Polską Partią Pracy... Zapamiętam go jako człowieka, który był uczciwy, miał charyzmę, ale został skrzywdzony przez ludzi. - deklaruje były poseł.
Według lekarzy przyczyną śmierci Andrzeja Leppera było "powieszenie samobójcze".
Anna Korzec, Wirtualna Polska