PolskaMitologia Jaruzelskiego

Mitologia Jaruzelskiego

Czy stawiać gen. Jaruzelskiego przed sądem za wprowadzenie stanu wojennego? Przez media przetoczyła się dyskusja, są głosy za, ale więcej chyba przeciw. Nie wiem, czy wkładam kij w mrowisko, ale myślę, że należy się sąd generałowi. Oczywiście, nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje, że w wyniku rozprawy pójdzie on do więzienia. Nie, chodzi o to, by rzeczy odzyskały swe prawdziwe nazwy: by stan wojenny nazwać jednoznacznie złem. Tylko tyle – czy może aż tyle?

Mitologia Jaruzelskiego
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

26.04.2007 | aktual.: 26.04.2007 08:56

Przez ćwierć wieku, jaki minął już od grudnia 81 Jaruzelski budował mit stanu wojennego jako ratunku przed czymś gorszym, czyli sowiecką interwencją. To, że budował ów mit tak skutecznie, że sam weń uwierzył jest naprawdę mniejszym złem. Niech wierzy w co chce. Już większym złem jest to, że przez lata nigdy nie zająknął się, że wie, że zrobił błąd, że stan wojenny był niedobry. Przeciwnie, cały czas brnął w kłamliwą mitologię. Największym złem jest jednak to, że uwierzyło mu sporo Polaków. Kilka lat temu, gdy CBOS pytał o oceny stanu wojennego, 51% społeczeństwa oceniło decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego jako słuszną, a największa grupa respondentów jako przyczynę jego wprowadzenia wskazała uniknięcie obcej interwencji. Mitologia zadziałała.

Zadziałała, mimo tego, że przez te ćwierć wieku nie udało się znaleźć ani śladu dokumentu, który uprawdopodobniałby groźbę sowieckiej interwencji. Przeciwnie, istnieją dowody na to, że to przedstawiciele polskiego kierownictwa komunistycznego, w tym i Jaruzelski domagali się wręcz „wsparcia militarnego” od strony sowieckiej i byli bardzo rozczarowani odmową. Pisał o tym już jakiś czas temu w „Rzeczpospolitej” (16.12.06) historyk Łukasz Kamiński i przytoczone przez niego fakty całkowicie obalają mitologię Jaruzelskiego. To jednak wersja Jaruzelskiego bardziej przebija się do społecznej świadomości. A wersja ta jest po prostu kłamstwem. I być może dopiero sąd nazwie zło złem i kłamstwo kłamstwem.

Niektórzy jeszcze pamiętają, że kolejnym elementem mitologii uzasadniającej wprowadzenie stanu wojennego było twierdzenie, że czyni się to po to, żeby wprowadzić rzeczywistą reformę gospodarczą, której realizacja była uniemożliwiana przez „anarchię” rzekomo powodowaną przez Solidarność. Oczywiście z reformy nic nie wyszło. I w tym sensie można nawet powiedzieć, że stan wojenny odegrał rolę pozytywną: ostatecznie udowodnił, że komunizm jest niereformowalny. Trawestując powiedzenie Lenina o imperializmie jako najwyższym stadium kapitalizmu, można powiedzieć, że stan wojenny okazał się najwyższym stadium komunizmu. Co prawda była to bardzo kosztowna lekcja niereformowalności komunizmu. Stan wojenny odegrał bowiem rolę demobilizującą, osłabił energię i gdy potem w roku 1989 komunizm naprawdę już padał, to w nastrojach społecznych było chyba mniej oczekiwań i entuzjazmu niż w czasie pierwszej Solidarności z roku 1980.

Niczego więc dobrego stan wojenny nie przyniósł, przed niczym nie uchronił, stanowił, jak się w końcu definitywnie okazało, tylko przedłużenie agonii systemu. I dlatego jego główny architekt zasługuje na proces. Inaczej będzie nadal krążyła fałszywa mitologia, zgodnie z którą stan wojenny niemal „wpisuje się” w ciąg wielkich dramatycznych wyborów obecnych w polskiej historii, takich jak np.: czy warto było wywoływać Powstanie Styczniowe, czy potrzebne było Powstanie Warszawskie. Otóż nie: decyzja o stanie wojennym to nie żaden narodowy dylemat, to nie żadne „mniejsze zło”, to po prostu rozpaczliwa próba obrony interesów i instytucji wówczas panującej elity władzy. Próba, która przyniosła ofiary śmiertelne. Szkoda, że dopiero sąd będzie musiał o tym przypominać.

Prof. Andrzej Rychard dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)