Rosyjscy tancerze zaprezentowali zbiór fragmentów swoich najlepszych przedstawień m.in. "Pas de Quatre" i "Esmeraldy" Pugniego, "Łabędzia" Saint-Saensa, "Don Kichota" Minkusa. Tańczyli nie tylko role męskie, ale też słynne partie żeńskie z klasycznego repertuaru baletowego.
Artyści z Sankt Petersburga zachwycili widzów świetnym warsztatem i dużym poczuciem humoru. Flirtowali z publicznością i kokietowali ją, wysyłając zalotne uśmieszki i mrugając sztucznymi rzęsami.
Na scenie pojawiały się skromne pastereczki, gorące tancerki hiszpańskiego tanga, żywiołowe Cyganki i delikatne łabędzie ze srebrnymi diademami na głowach. Patrząc na wiotkie postacie w perukach i wyrazistym makijażu, można było odnieść wrażenie, że ma się przed sobą prawdziwe baletnice.
Grupa składa się z dziewięciu tancerzy, ale przed warszawską publicznością wystąpiło tylko siedmiu. Są oni zaliczani do najwybitniejszych artystów baletowych na świecie. Warunkiem pracy w zespole jest żelazna dyscyplina, zdolności aktorskie i uroda. Michajłowski zapewnia, że nie zobaczy się u niego "brzydkiej baletnicy".
Tancerze występowali na najbardziej znanych scenach Rosji i świata: w Nowym Jorku, Tokio, Kopenhadze, Helsinkach, Jerozolimie, Seulu, Szanghaju, Pekinie, Moskwie. "Niezwykle wygląda układ choreograficzny zaprojektowany dla filigranowych baletnic w wykonaniu silnych, muskularnych mężczyzn" - pisał "The New York Times".
Na ich spektakle przychodzą zarówno fani baletu, homoseksualiści, którzy są przeświadczeni, że to spektakle tworzone specjalnie dla nich, jak i zwykli ciekawscy, którzy "chcą zobaczyć, jak faceci udają baby". (mp)
