PublicystykaMakowski: "Między Nowogrodzką a Pałacem. Jak historia zapamięta pierwszą kadencję Andrzeja Dudy?" [OPINIA]

Makowski: "Między Nowogrodzką a Pałacem. Jak historia zapamięta pierwszą kadencję Andrzeja Dudy?" [OPINIA]

Pięć lat Andrzeja Dudy - prezydenta, który z jednej strony chce być "dla wszystkich", a z drugiej nie może wyjść z cienia Nowogrodzkiej. Czy te dwa światy da się połączyć na tyle skutecznie, aby uzyskać reelekcję? A jeśli tak, czy Andrzej Duda zaskoczy? - Dopiero wtedy poznamy prawdziwą twarz prezydenta - mówi mi jeden z doradców prezydenta.

Makowski: "Między Nowogrodzką a Pałacem. Jak historia zapamięta pierwszą kadencję Andrzeja Dudy?" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © Getty Images
Marcin Makowski

Pamiętam dobrze tamtą kampanię; jej temperaturę, zwroty akcji, wiece, pracę sztabów. Pewność Bronisława Komorowskiego że wygra, wiarę Andrzeja Dudy, że z pozycji pretendenta, uda mu się zagospodarować trend znudzenia ośmioma latami rządów PO-PSL. Duda o włos wyprzedził urzędującego prezydenta w I turze 10 maja, ale wypadł średnio w debacie tydzień później na antenie TVP. Przez chwilę wydawało się, że wszystko pozostanie bez zmian. Bronisław Komorowski odwiedza Kubę Wojewódzkiego, rusza kampania pod tytułem: "może nie wymarzony, ale nasz".

Bilans prezydentury

I potem Duda znowu wraca do gry. W debacie na antenie TVN 21 maja, dzień przed ciszą wyborczą, stawia na pulpicie Komorowskiego proporczyk PO, a ten z zawstydzeniem odkłada go na podłogę. Nieco wcześniej Paweł Kukiz mówi wprost, że nie zagłosuje na nikogo, ale dla jego wyborców to jasny sygnał, że kończy się polityczne status quo - to w dużej mierze oni rozstrzygnęli ten wyścig na ostatniej prostej. W piątek 22 maja jestem na Rynku Głównym w Krakowie. Relacjonuję ostatni wiec Dudy przed głosowaniem, wybija północ. Ludzie skandują, widać dziesiątki flag, czuć energię kogoś, kto idzie po zwycięstwo.

Ile z tych emocji zostało po pięciu latach? Czym różni się tamten młody minister i europoseł ze zwykłego osiedla na Prądniku Białym od lokatora Krakowskiego Przedmieścia? Jaki jest bilans pierwszej kadencji Andrzeja Dudy? Nie ma łatwej i jednoznacznej odpowiedzi na te pytania, ale już sam ten fakt mówi, że nie wszystko poszło tak, jak planowano.

Patrząc z perspektywy czasu, największą słabością Andrzeja Dudy okazała się niezdolność do stworzenia stabilnego środowiska politycznego wokół Pałacu, które stanowiłoby strefę wpływów, umożliwiającą suwerenną względem rządu postawę głowy państwa. Oczywiście prezydent wywodzący się ze środowiska, które przejęło pełnię władzy w kraju nigdy nie będzie całkowicie wolny od jego nacisków - na koniec dnia ktoś przecież będzie musiał zapłacić za kampanię reelekcyjną.

Podmiotowość Dudy, ale jaka?

Nie da się jednak manifestować samodzielności, bijąc się o głosy elektoratu wykraczającego poza spektrum poparcia jednej partii, mając jednocześnie łatkę prezydenta partyjnego. Świadomie wykorzystywaną na obecnych konwencjach Dudy jako atut "zgodnej współpracy prezydenta z rządem", ale przecież niespójną z dynamiką całej prezydentury. Pytanie na ile zaplanowaną, a na ile będącą konsekwencją potrzeb chwili.

Powrót do tej retoryki to chyba bardziej potrzeba chwili, niż realna intencja samego prezydenta. Dlaczego tak sądzę? Ponieważ ta strategia nigdy nie była konsekwentna, a jeśli sięgnąć pamięcią do przełomowych, definiujących momentów urzędowania Andrzeja Dudy, okaże się, że były nimi próby zaakcentowania swojej podmiotowości względem PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego. Dwa weta w wakacje 2017 r. odnośnie ustaw reformujących wymiar sprawiedliwości, walka o faktyczne zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi z szefem MON Antonim Macierewiczem na przełomie 2017 i 2018, po dymisji którego m.in. Tomasz Sakiewicz, naczelny "Gazety Polskiej" zadeklarował, że "na Dudę już więcej nie zagłosuje".

Już wcześniej, to właśnie weta w strategicznych dla Prawa i Sprawiedliwości kwestiach, miały budować wizerunek głowy państwa, której do partii blisko, ale wykracza poza nią - jest "prezydentem wszystkich Polaków". Tak też Duda zawetował kluczową do zarządzania samorządami ustawę o Regionalnych Izbach Obrachunkowych (2017), a później tzw. ustawę "degradacyjną", umożliwiającą "pozbawianiu stopni wojskowych osób i żołnierzy rezerwy, którzy w latach 1943-1990 swoją postawą sprzeniewierzyli się polskiej racji stanu" oraz ustawę o nowej ordynacji wyborczej do Parlamentu Europejskiego.

Tylko czemu przysłużył się ten kapitał? Na co były negocjacje z Jarosławem Kaczyńskim, festiwale ponurych min, chłód podczas niektórych spotkań, gdy na finiszu cała ta historia zatoczyła koło, z powrotem Jacka Kurskiego na fotel prezesa TVP, o którego dymisję Andrzej Duda zabiegał wielokrotnie.

Ostatecznie to on, jak przekonuje portal braci Karnowskich, miał wrócić na "swoje miejsce" na Woronicza, aby ratować kampanię prezydenta. Cała ta historia, oraz seria kolejnych migracji z Pałacu (od Sadurskiej, przez Magierowskiego po Łapińskiego) - przypomina węża Uroborosa, który zjada własny ogon.

Co się Andrzejowi Dudzie udało?

A przecież pięć lat Andrzeja Dudy to znacznie więcej, niż tylko próba zerwania z łatką Adriana z "Ucha prezesa". Prezydent ma na swoim koncie również realne sukcesy, zwłaszcza na obszarze polityki międzynarodowej. Jego dobre relacje z Donaldem Trumpem przyczyniły się do stworzenia (tutaj dużą rolę odegrał minister Krzysztof Szczerski) idei Trójmorza oraz realizacji za jej pomocą strategicznych interesów energetycznych Polski oraz całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Prezydent dobrze wypadał również na konferencjach międzynarodowych i dosyć sprawnie poruszał się w dyskusjach o wojskowości i geopolityce.

Wiem, bo byłem na kilku z nich; od monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, po wizytę w Akademii Obrony NATO w Rzymie. Andrzej Duda sprawdzał się tam w swobodnym dialogu, a nie tylko odczytaniu przemówień z kartki. Siłą jego prezydentury było i jest również przemierzenie Polski jak długa i szeroka, nieustanna seria spotkań z mieszkańcami mniejszych miast, zbudowania wizerunku kogoś, kto jest "blisko ludzi".

- Prezydent najlepiej czuje się na ryneczkach małych miast, tam od lat mówi to, co dzisiaj. Chce bronić zwykłych ludzi. Warszawka tego nie widzi, albo udaje, że nie chce - mówi mi jeden z bliskich współpracowników prezydenta. Andrzej Duda potrafi również - zwłaszcza, gdy towarzyszą mu prawdziwe emocje - dobrze przemawiać. Mowa ku pamięci polskich żołnierzy wygłoszona na cmentarzu w Monte Cassino w 2016, była jedną z lepszych, jakie słyszałem.

"Dopiero druga kadencja pokaże jego pawdziwe oblicze"

Tylko na ile bilans zysków i strat tych pięciu lat, które zaczęły się 24 maja 2015 i kończą dzisiaj, wypada na plus? Czy sztab prezydenta będzie umiał na ostatniej prostej wzbudzić część tamtych emocji w sytuacji, gdy nie trzeba konkurować z mało dynamicznym kandydatem obozu władzy, ale z pięcioma młodymi i dynamicznymi liderami, którzy nie mają zamiaru odpuszczać. - Jestem bardzo ciekaw, co wydarzy się, gdy Andrzej wygra. Dopiero druga kadencja pokaże nam jego prawdziwe oblicze, gdy nie będzie musiał już grać zgodnie z tonacją PiS-u - powiedział mi niedawno jeden z doradców prezydenta.

- Prezydent uważa, że jego rolą jest bycie bezpiecznikiem każdej władzy, która będzie rządzić Polską. Na ostatniej prostej zatrzymywać kierunek, który jest zbyt radykalny - dodaje mi jeden z wysoko postawionych pracowników KPRP przekonując, że po tygodniach marazmu, kampania Andrzeja Dudy wraca na właściwie tory. Walka będzie trwała do końca. Nikt nie chce być przecież zapamiętany jako prezydent jednej kadencji. Na pewno nie ktoś, kto ma jeszcze całe polityczne życie przed sobą.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)