Wybory 2020. Ostry cień mgły nad prezydentem. Andrzej Duda ma za sobą najgorszy tydzień kampanii
Katastrofa wyborcza wisi nad prezydentem. Jego sztab jest w defensywie, w PiS brakuje pomysłu na kampanię, a rywale gonią głowę państwa. Widmo przegranej Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich ciąży nad całym obozem władzy.
Stan formalnego zawieszenia kampanii nie wpływa korzystnie na prace sztabu prezydenta. Prawu i Sprawiedliwości brakuje dziś determinacji w narzucaniu własnego przekazu. Rządzący od czasu decyzji o przesunięciu wyborów prezydenckich są w defensywie, a ich działania cechuje reaktywność. Siłą rzeczy traci na tym głowa państwa.
Widać to w sondażach: w najnowszym badaniu poparcia Andrzej Duda traci aż 20 punktów procentowych (spadek z 59 proc. poparcia do 39 proc.). W ciągu kilku tylko dni prezydent stracił 10 pp. To oznacza już nie tylko czerwoną lampkę ostrzegawczą dla rządzących, ale alarm.
– Klątwa kampanii Bronisława Komorowskiego z 2015 r. czai się nad kampanią obecnego prezydenta – komentuje politolog Sławomir Sowiński.
Wybory prezydenckie 2020. Zimny prysznic dla władzy
Środa, 20 maja. Na portalu tvp.info ukazuje się tekst pod wymownym tytułem: "Andrzej Duda na prostej drodze do przegranej". Jego autorem jest redaktor naczelny serwisu, Samuel Pereira.
Dziennikarz pisze: "Prawo i Sprawiedliwość oraz Andrzej Duda mają problem. Jak wynika z sondażu pracowni Social Changes dla portalu wPolityce.pl, poparcie dla urzędującego prezydenta spadło o osiem punktów procentowych (...). Wystarczyło wstawienie dublera na miejsce Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i zmiana narracji z 'śmiertelnie groźne wybory' na 'idźmy na wybory'. Prosty zabieg, a jak skuteczny się okazał. Platforma nabrała wiatru w żagle".
Autor wskazuje, że wejście do prezydenckiej gry Rafała Trzaskowskiego dało szansę największej partii opozycyjnej na polityczny restart.
Nie byłoby tego, gdyby nie – jak wskazuje Pereira – presja Jarosława Gowina wywarta na Prawu i Sprawiedliwości ws. przesunięcia terminu wyborów prezydenckich. "Nie pomijając aspektu politycznych zasług byłego wicepremiera dla uratowania tonącej Platformy, nie da się jednak nie zauważyć rosnącego kryzysu, w jakim znalazła się większość rządząca oraz sztab prezydenta, w którym wciąż panuje przekonanie, że Andrzej Duda wygra w cuglach" – zauważa naczelny tvp.info. I dodaje, że sztab kandydata PiS zdaje się całą sytuacją nie przejmować.
Pereira pisze także o braku pomysłu na kampanijny przekaz i wycofanie Andrzeja Dudy w ostatnim czasie. Taki stan rzeczy ma potęgować wrażenie, że prezydent jest "zmęczony, ukrywa się bądź się czegoś wstydzi". Publicysta wskazuje na inercję i brak mobilizacji w lokalnych strukturach PiS-u, które zapomniały o wyborach i tym, że Duda wciąż jest kandydatem.
W tekście zawarte są ciekawe obserwacje: że emocje na prawicy się wypaliły i są dziś tylko po stronie opozycji, że zapewnianie Andrzeja Dudy o utrzymaniu programów społecznych to za mało, by wygrać; wreszcie, że obóz Zjednoczonej Prawicy jest mocno podzielony, przesiąknięty wzajemną nieufnością i dbałością o partykularne interesy poszczególnych jego członków.
"Dziś brakuje tego, co w 2015 r. porwało Polaków – jasno wytyczonych różnic między PiS a PO oraz gorącej i pełnej pasji wizji na rządzenie krajem. Paradoksalnie kurs na przetrwanie to kurs na utratę władzy" – konstatuje gorzko – ale w dużej mierze celnie – naczelny tvp.info.
Wybory prezydenckie 2020. "Zwycięska machina stanęła w miejscu"
Tekst Samuela Pereiry zrobił wrażenie po prawej stronie sceny politycznej. Nasi rozmówcy ze Zjednoczonej Prawicy uważają, że większość uwag zawartych w cytowanej publikacji jest trafna.
Obóz władzy zaczął dryfować mniej więcej od momentu, gdy podjęto decyzję o przesunięciu wyborów prezydenckich. – Nie byłem zwolennikiem odkładania terminu wyborów prezydenckich. To dało Platformie szansę na reset. To mógł być koniec tej partii, a widzimy jej nowe otwarcie – powiedział Wirtualnej Polsce europoseł PiS i Solidarnej Polski Patryk Jaki.
Podobnie ujął to lider tej partii Zbigniew Ziobro. "Wybory należało zorganizować w maju. Tak sądziłem wówczas i tak sądzę dziś. Uważałem, że głosowanie na przełomie czerwca i lipca nic nie zmieni z punktu widzenia zagrożenia epidemicznego, oznacza za to stratę czasu na długą kampanię i nie zwiększa szans Andrzeja Dudy. Czeka nas bardzo ciężka bitwa o Polskę, o wszystko" – powiedział tygodnikowi "Sieci" minister sprawiedliwości.
I miał sporo racji.
Dziś w szeregach partii rządzącej zapanowało rozprężenie. Politycy PiS bardziej zajęci są organizacją wyborów i ich terminem – który wciąż jest nieznany – aniżeli pracą na rzecz wygranej prezydenta. Walka z pandemią sytuacji nie ułatwia, przeciwnie. Kampania? O niej dziś nie ma mowy. Nie ma na nią pomysłu.
Jeszcze kilkanaście tygodni temu sztab wyborczy prezydenta kipiał od planów i kampanijnych konceptów, a poparcie dla głowy państwa rosło. Polityczna sytuacja była jednak zupełnie inna. W nowych warunkach rządzącym trudno jest się odnaleźć. Zwycięska machina stanęła w miejscu.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wybory prezydenckie 2020. Taktyka uniku prezydenta
Ostatni tydzień dla obozu władzy – pod kątem kampanijnym – był najgorszym od lutego.
Z impetem do wyścigu prezydenckiego dołączył Rafał Trzaskowski. Po katastrofalnej kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej nie ma już śladu, a prezydent Warszawy, który zastąpił wicemarszałek Sejmu, już wyrósł na najgroźniejszego rywala Andrzeja Dudy w wyborach.
Równolegle słupki poparcia w sondażach dla głowy państwa zaczęły maleć – choć nie jest to oczywiście związane bezpośrednio z wejściem do gry Trzaskowskiego. Nie zmienia to faktu, że Duda nie jest już murowanym faworytem do wygranej w pierwszej turze wyborów. Po sondażach wskazujących na 55-60 proc. poparcie dla prezydenta nie ma już śladu, a nasi rozmówcy z PiS – bazując na opiniach analityków i wewnętrznych badaniach własnych – wskazują, że może być tylko gorzej.
Katastrofą wizerunkową dla obozu władzy była niewątpliwie afera w radiowej "Trójce". – Przez kilka dni był tylko ten jeden temat, a sztab i kierownictwo partii nie potrafiło tego niczym przykryć. Cenzurowanie Kazika wyszło poza polityczną "bańkę" i to było najgroźniejsze – mówi nam polityk PiS.
Zauważył to wcześniej lider Porozumienia Jarosław Gowin, który Wirtualnej Polsce powiedział, że z punktu widzenia politycznego afera ta negatywnie wpłynie na kampanię Andrzeja Dudy. – Ktoś z kierownictwa "Trójki" zachował się nieomal jak sabotażysta – powiedział nam były wicepremier.
Nieoficjalnie słyszymy, że z powagi sytuacji zdawał sobie sprawę Andrzej Duda, który był zdenerwowany tym, co wydarzyło się z ocenzurowaną przez kierownictwo "Trójki", krytyczną wobec prezesa PiS, piosenką Kazika.
Wreszcie – po pięciu dniach od wybuchu afery – prezydent sam zabrał głos.
"Czuję ogromny niesmak, to jest żenujące. Nie pojmuję tej sytuacji. Mamy wolność słowa. Mam nadzieję, że zostaną z tego wyciągnięte konsekwencje. Pytanie, czy to zła wola, czy kompletny brak profesjonalizmu" – stwierdził Duda podczas czatu z internautami.
W międzyczasie do zarządu TVP wracał w czwartek Jacek Kurski, którego odwołania z funkcji prezesa telewizji publicznej na początku marca – jak ujawniliśmy jako pierwsi – domagał się sam prezydent. Po kilku miesiącach od tamtego sporu Jacek Kurski znów zostanie prezesem TVP. Jak zauważają komentatorzy – nie świadczy to dobrze o sprawczości głowy państwa. Wedle naszych informacji zaś, Jacek Kurski wrócił do zarządu telewizji publicznej za wiedzą i akceptacją prezydenta.
– Miał być obiecany przez prezydenta Fundusz Medyczny i miało nie być Jacka Kurskiego w telewizji. Nie ma Funduszu Medycznego, Jacek Kurski wraca do zarządu telewizji. To jest po raz kolejny pokazanie miejsca w szeregu Andrzejowi Dudzie – komentował mimo to kandydat PSL na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz.
Wybory prezydenckie 2020. Milczenie złotem czy problemem
Do powrotu na szczyt prezesa Kurskiego głowa państwa się nie odniosła. Wcześniej Andrzej Duda milczał w kluczowych sprawach dominujących w mediach. "Afera maseczkowa", film Sekielskich, "Trójka", strajk przedsiębiorców, niezrealizowana obietnica powołania wspomnianego już Funduszu Medycznego, blamaż majowych wyborów kopertowych – tematy kompletnie różne, ale ważne, o których wypowiadali się wszyscy kontrkandydaci Andrzeja Dudy w wyborach. Oprócz prezydenta. Ten zdecydował się jedynie ogrzać "w cieple" premiera Mateusza Morawieckiego i szefa Polskiego Funduszu Rozwoju, podpinając się pod skuteczne działania rządu w związku z realizacją założeń antykryzysowej tarczy finansowej.
Jak słyszymy, to sztabowcy PiS zdecydowali, że głowa państwa nie powinna zabierać głosu w sprawach, które mogłyby go wizerunkowo obciążyć. Ba, nikt ze sztabu nie chciał się przyznać do pomysłu, żeby prezydent nagrał rapową zwrotkę w ramach #hot16challange. Sztabowcy odpowiedzialność za słynny występ Dudy z "ostrym cieniem mgły" zrzucają na... Kancelarię Prezydenta. – Nic dziwnego, bo intencje słuszne, ale obciach straszny. To było niepoważne – komentowali później sami politycy PiS.
Wybory prezydenckie 2020. Albo pobudka, albo klęska
Andrzej Duda oddał w ostatnim tygodniu pole do popisu najgroźniejszym politycznym konkurentom. Jego sztabowi wyborczemu trudno będzie nadrobić straty.
Prezydent wciąż pozostaje faworytem wyborów prezydenckich. Ale w PiS już dojrzewa przekonanie, że poczucie pewnej wygranej w wyborach może szybko przerodzić się w wyborczą klęskę. Zimny prysznic jest potrzebny. I to szybko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl