Makabryczna zbrodnia na matce i córce - zapadł wyrok
Na karę dożywotniego więzienia skazał Sąd Okręgowy w Lublinie Sławomira P. za zabójstwo dwóch kobiet w styczniu 2006 r. Sprawa była rozpoznawana ponownie, po kasacji przez Sąd Najwyższy prawomocnego już wyroku uniewinniającego Sławomira P.
24.03.2011 | aktual.: 24.03.2011 17:56
- Sąd uznał Sławomira P. za winnego zarzucanych mu czynów. Ustalił też, że będzie się on mógł ubiegać o warunkowe przedterminowe zwolnienie po odbyciu 40 lat kary pozbawienia wolności - poinformował rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek. Ozimek dodał, że jeden z członków składu orzekającego zgłosił zdanie odrębne.
Do zbrodni, która poruszyła mieszkańców Lublina, doszło w styczniu 2006 r. w jednym z bloków przy ul. Skrzetuskiego w Lublinie. Zmasakrowane zwłoki 42-letniej Danuty B. oraz jej 26-letniej córki Ewy znalazła dzień po zabójstwie rodzina ofiar. Sprawca zadał ofiarom po kilkanaście ciosów tępym narzędziem; Danutę B. ugodził także nożem lub szpikulcem. Zabił też psa. Z mieszkania zniknęły dwie fotografie przedstawiające denatki i klucze do mieszkania. Nie zginęło nic wartościowego, choć mieszkanie było przeszukiwane.
O zabójstwa oskarżono 33-letniego dziś Sławomira P., który w śledztwie przyznał się do winy. Według prokuratury motywem miało być podejrzenie, że Ewa B. nakłania jego żonę do rozwodu, którego on nie chciał. Żona P. zeznała jednak, że nie wiedział on o tym nakłanianiu. Danuta B. miała być przypadkową ofiarą zbrodni.
W październiku 2008 r. Sąd Okręgowy, uniewinniając Sławomira P od zarzucanych mu czynów, podnosił, że w śledztwie doszło do szeregu zaniedbań. M.in. nie zbadano wątków, które mogły świadczyć o tym, że zbrodnię popełnił kto inny. Nie wyjaśniono m.in. pozostawionego na dywanie krwawego odcisku stopy, prawdopodobnie kobiecej oraz odcisku palca. Nie znaleziono narzędzi zbrodni, a w mieszkaniu nie znaleziono żadnych śladów P. Według Sądu Okręgowego policja nie zabezpieczyła mieszkania i pozwoliła wejść wielu postronnym osobom, które mogły zatrzeć bądź nanieść jakieś ślady, utrudniając postępowanie.
W ocenie sądu przyznanie się do winy Sławomira P. nie miało merytorycznej treści, bo oskarżony niczego nie pamiętał i nie wyjaśnił, dlaczego zabił. Ponadto sąd uznał, że P. składał w śledztwie wyjaśnienia bez zapewnienia "warunków swobodnej wypowiedzi". Sąd wskazał, że P. nie miał powodu, by zabijać kobiety oraz że dwukrotnie, przed zbrodnią i po niej, próbował popełnić samobójstwo.
Wyrok ten utrzymał w mocy w kwietniu 2009 r. lubelski Sąd Apelacyjny, który oddalił apelację prokuratury. Sąd Apelacyjny uznał, że nie ma wystarczających dowodów, że to P. zabił kobiety. Wskazał na odtworzony godzinowy plan tego, co robił oskarżony w dniu zbrodni; wynikało z niego, że w czasie, kiedy doszło do zabójstwa, przebywał on w podlubelskim Ciecierzynie. Według Sądu Apelacyjnego nie też ma podstaw, aby podważać zeznania świadków, z których można wnioskować, że P. nie mógł być na miejscu przestępstwa w czasie jego popełnienia.
W marcu ubiegłego roku Sąd Najwyższy uwzględnił kasację Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie w sprawie Sławomira P. Sąd Najwyższy uznał, że sądy obu instancji nie sprawdziły dokładnie wątku przyznania się do winy oskarżonego, który w sądzie mówił, że nie miał swobody wypowiedzi, bo był przesłuchiwany nocą przez zmieniających się policjantów, a przyznał się, "by mieć spokój".
Według Sądu Najwyższego obowiązkiem sądów było, ustalenie czy faktycznie Sławomir P. takiej swobody nie miał, a tymczasem skupiły się one tylko na badaniu wiarygodności jego wyjaśnień. Sprawa wróciła do lubelskiego Sądu Apelacyjnego, a ten przekazał ją do tutejszego Sądu Okręgowego do ponownego rozpoznania.
Sławomir P. po wyroku Sądu Okręgowego w 2008 r. wyszedł na wolność, po niemal dwóch latach aresztu. W czwartek na sali sądowej został ponownie zatrzymany i tymczasowo aresztowany. Czwartkowy wyrok Sądu Okręgowego jest nieprawomocny.
NaSygnale.pl: Znani aktorzy zatrzymani w Warszawie