Luksus dla bonzów
Pięć tysięcy osób w kraju nie wie, co to kolejki do lekarza. Za ich leczenie
płacimy my, podatnicy.
03.01.2004 | aktual.: 03.01.2004 09:36
Tak samo jak my są ubezpieczeni w Narodowym Funduszu Zdrowia. Ale ich leczenie wygląda zupełnie inaczej - do dyspozycji mają komfortowe lecznice i najlepszych specjalistów. O kim mowa? O armii 5 tys. urzędników i ich rodzin, którym przysługuje leczenie na specjalnych zasadach. Za pieniądze z naszych podatków.
Prawo do specjalnego leczenia daje niepozorna kartka z trzema literami VIP, imieniem i nazwiskiem oraz logiem służby zdrowia MSWiA. Vipami są nie tylko prezydent, premier, ministrowie i posłowie, ale też np. wicewojewodowie czy ich rodziny. Nie muszą się martwić, że będą czekać kilka miesięcy na specjalistyczne badanie. Co więcej - nawet nie wiedzą, co to kolejka do przychodni. A jeśli trafią do szpitala, to opiekować się będą nimi najlepsi specjaliści.
W ubiegłym roku superopieka nad VIP-ami i ich bliskimi kosztowała nas podatników blisko 6 mln zł, w tym roku zaplanowano na to ponad 4 mln. Te pieniądze to nie wszystko, co idzie na leczenie VIP-ów. Tak jak każdy z nas, mają prawo do normalnej służby zdrowia w ramach NFZ.
-"To naruszenie konstytucyjnej zasady, że wszyscy obywatele mają równy dostęp do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych" - buntuje się Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Bo rzeczywiście osoba z kartą VIP może korzystać z opieki medycznej takiej jak my, a dodatkowo z pomocy kilkunastu specjalnych szpitali, przychodni i ambulatoriów w całym kraju.
Efekt? - "Osoby, które decydują o nakładach na opiekę zdrowotną same nie doświadczają skutków swoich decyzji, bo leczone są w zupełnie innych warunkach" - złości się Bukiel.
Wiele firm (a przyjmijmy, że urząd wojewódzki jest też taką "firmą") funduje swoim pracownikom karty uprawniające do korzystania z usług prywatnych lecznic. Rzadko jednak która pozwala, aby korzystały z nich rodziny. Za objęcie taką opieką żony czy córki trzeba dodatkowo zapłacić z własnej kieszeni. Często nawet kilkaset złotych rocznie. Najwyższy czas, żeby VIP-ów obowiązywały podobne zasady. Tym bardziej, że to właśnie ich na to stać. Wtedy armia 5 tysięcy uprzywilejowanych urzędników spadnie pięciokrotnie. A zamiast 4 milionów, wydamy na nich 800 tys. zł.
Anna Wojciechowska
Michał Elmerych