Pożar składowiska w Zielonej Górze. Śledczy już kilka lat temu odkryli toksyczne beczki
Sprawa w Przylepie w Zielonej Górze była poruszana już kilka lat temu. Prokuratorzy zlecili szereg ekspertyz, które potwierdziły, że pobrane próbki są toksyczne i łatwopalne. Już wtedy domagano się likwidacji niebezpiecznego składowiska.
Mirosław Ganecki, szef lubuskiego oddziału WIOŚ potwierdził informację, że nad miastem unosi się toksyczna chmura, ale zapewnił, że nie jest groźna dla zdrowia mieszkańców. Nie była potrzebna ewakuacja, którą początkowo zapowiedział prezydent Janusz Kubicki na oficjalnym koncie miasta na Facebooku.
- W powietrzu unosi się dużo węglowodorów aromatycznych. To są substancje ropopochodne. Są to substancje rakotwórcze, ale nie jest to stężenie takie, które zagraża życiu i zdrowiu - powiedział.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ciężki ostrzał z BMP-2. Celem rosyjskie okopy pod Bachmutem
Sprawa była poruszana już kilka lat temu
Jak informuje "Gazeta Wyborcza" kilka lat temu sprawą zajęli się prokuratorzy, przeprowadzili śledztwo przeciwko właścicielom prywatnej spółki Arion z Budzina w Wielkopolsce. Okazało się, że magazynowali oni odpady w latach 2012-2014, a następnie uciekli z miast.
Śledczy zlecili biegłym ekspertyzę składowiska. - Nie udało się sprawdzić całej zawartości hal, bo przekładanie beczek z chemikaliami - by dostać się do wnętrza magazynów - było zbyt ryzykowne dla biegłych wykonujących opinię - piszą dziennikarze "Gazety Wyborczej".
Sprawdzono zawartości łatwo dostępnych beczek, na tej podstawie wniesiono wniosek do sądu - nakazujący zutylizowanie składowiska. Badania wykazały, że substancja zagrażała życiu i zdrowiu mieszkańców.
- Są toksyczne, do tego łatwopalne - wymieniła prokurator Ewa Antonowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze - Ekspertyzę przedłożyliśmy w sądzie, ale otrzymało ją także miasto i WIOŚ.
Do raportu dotarli dziennikarze "Wyborczej", przekazali, że w beczkach znajdowało się kilkanaście groźnych dla życia ludzi i zwierząt związków. Wiele z nich ma status trucizny lub substancji, które w dużej dawce powodują śmierć. Na liście są też te, które powodują bóle głowy, drgawki, działanie narkotyczne, nudności, podrażnienie błon śluzowych czy skóry, wywołują utratę przytomności, wymioty, zawroty głowy. W najlepszym przypadku kontakt z nimi może skończyć się pieczeniem oczu czy podrażnieniem dróg oddechowych.
- Może powodować reakcję alergiczną skóry, podejrzewa się, że powoduje wady genetyczne, połknięcie grozi śmiercią, działa szkodliwie w kontakcie ze skórą, działa drażniąco na skórę, działa bardzo toksycznie na organizmy wodne, powodując długotrwałe skutki - ostrzega biegły.