Litwa: władze nas ignorują bo jesteśmy Polakami
W miasteczku Wędziagoła
pod Kownem około 30 Polaków
z księdzem Oskarasem Volskisem na czele wyszło przed kościół, aby zaprotestować przeciwko dyskryminacji na tle narodowościowym - informuje dziennika "Rzeczpospolita". Protestowali, bo ich zdaniem władze lokalne celowo nie wspierają ich miejscowości, usiłując zniszczyć polską wspólnotę i ich zasymilować.
- Był cud nad Wisłą, a tu był prawdziwy cud w Wędziagole - mówi uczestnik wiecu Ryszard Jankowski, prezes miejscowego koła Związku Polaków na Litwie oraz zakrystian kościoła św. Trójcy. Wraz z proboszczem Volskisem zorganizował miejscową ludność, aby zaprotestować przeciwko dyskryminacji tego liczącego około 1800 mieszkańców miasteczka w centralnej Litwie. Około 300-400 mieszkańców Wędziagoły to Polacy, mieszkający tu jak mówią "od czasów Jagiełły".
Protestującym chodziło o sprawy ważne dla obydwu wspólnot - litewskiej i polskiej. - Rejonowe władze dawno machnęły na nas ręką. Uważają, że mogą nie troszczyć się o nas, zaniedbywać sprawy socjalne. W opłakanym stanie jest cmentarz, na którym są pochowani przodkowie Czesława Miłosza, w tym jego dziadek Artur Miłosz. trzy kilometry stąd miał dwór - opowiada Ryszard Jankowski.
Protest Polaków najwyraźniej przestraszył lokalne władze, które w ostatniej chwili odwołały uroczystości z okazji 628-lecia Wędziagoły. Miał być turniej koszykówki ulicznej, wyróżnienie właścicieli najładniejszych domów, konkurs rysunków na asfalcie oraz inne atrakcje.