Lepper: jeśli Bóg pozwoli, zjawię się w sądzie
Andrzej Lepper zapewnia, że miał poważne powody aby nie pojawić się na procesie, w którym jest oskarżony o wysypywanie zboża na tory w 2002 roku. Szef Samoobrony powiedział, że był zajęty licznymi spotkaniami, na przykład konsultacjami ze związkami zawodowymi w sprawie biopaliw. Zapewnił jednak, że stawi się na następne wezwanie "jeżeli Bóg pozwoli".
04.04.2007 | aktual.: 04.04.2007 13:11
Dałem zgodę na to, żeby sąd prowadził sprawę - tłumaczył Lepper podczas środowej konferencji prasowej w Warszawie.
Proces odroczono do 13 kwietnia.
W czerwcu 2002 r. posłowie i sympatycy Samoobrony wysypali na tory bocznicy na Żeraniu w Warszawie zboże importowane z Niemiec. Szef Samoobrony twierdzi, że pszenica była skażona nitrofenem, co później wykluczyła prokuratura.
Lepper zapewnił, że nie uchyla się od odpowiedzialności karnej. Jest przekonany, że sąd przeprowadzi rzetelny proces. Przewodniczący Samoobrony powiedział, że wysypał zboże, bo miał informacje, że jest poważnie zanieczyszczone.
Nie mam zamiaru zaprzeczać, że otwierałem te wagony, bo wszyscy widzieliście państwo. Do winy się nie przyznaję, bo winny nie jestem. Działałem w interesie społecznym, bo mając takie informacje niczego innego zrobić nie mogłem - mówił Lepper.
Podkreślił, że posiada dokumenty na to, iż firma od której pochodziło zboże została zobowiązana w tym samym czasie do zniszczenia go ze względu na zawartość szkodliwego dla zdrowia środka chwastobójczego o nazwie nitrofen. Mogą mnie tysiąc razy do sądu podawać, a ja i tak będę twierdził - na podstawie dokumentów, które mam - że w jego magazynach stwierdzono nitrofen - powiedział Lepper.
Oprócz Leppera oskarżonymi w tej sprawie są Krzysztof Filipek i Alfred Budner. Grozi im do 5 lat więzienia.