Lekarze nie chcieli leczyć przebywającego w Łodzi Niemca
Paul Lipka, obywatel Niemiec, który zgłosił się z bolącym okiem do szpitala im. Barlickiego nie został przyjęty przez lekarza. Szpital nie chciał zarobić, mimo że nie należy do najbogatszych.
- Prosiłem, aby okulista obejrzał moje oko, gdyż mnie bolało i kiepsko widziałem - mówi Paul Lipka, który przebywa gościnnie w naszym mieście. - Chciałem zapłacić za konsultację gotówką. Zastępca dyrektora szpitala przekazał mi za pośrednictwem sekretarki, że marszałek województwa zabronił przyjmowania takich pacjentów, gdy szpital nie ma ostrego dyżuru.
Zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala im. Barlickiego, dr Anna Murlewska nie chciała rozmawiać z zagranicznym pacjentem. Sprawę konsultowała telefonicznie. - Pacjenta skierowaliśmy do szpitala im. Jonschera, gdzie był ostry dyżur i każdy mógł tam uzyskać pomoc lekarską - twierdzi doktor Murlewska. - W tym czasie odbywały się u nas badania, zabiegi i planowe operacje. Przyjęcie pacjenta mogłoby zdezorganizować pracę oddziału okulistycznego.
Paul Lipka udał się po pomoc do dyrektora Departamentu Polityki Zdrowotnej Urzędu Marszałkowskiego, który jest innego zdania.
- To kuriozalny, oburzający przypadek i jako lekarzowi jest mi wstyd, że odmówiono pomocy choremu, co jest niezgodne z przysięgą Hipokratesa - mówi dr Waldemar Podhalicz, dyr Departamentu Polityki Zdrowotnej Urzędu Marszałkowskiego. - Byłem zaskoczony i zdziwiony, gdyż marszałek województwa nie wydawał takiego zarządzenia i nie zabronił udzielania chorym doraźnej pomocy lekarskiej. Poza tym szpital im. Barlickiego podlega Uniwersytetowi Medycznemu.
Paul Lipka trafił do szpitala MSWiA, gdzie w końcu zbadał go okulista. Okazało się, że mężczyzna ma ostry stan zapalny lewego oka. Konsultacja kosztowała chorego przybysza z Niemiec 40 złotych. (ew)