Kurtyka: jestem za udostępnieniem archiwów IPN dziennikarzom
Janusz Kurtyka nie zgodził się z postulatami objęcia kontrolą publikacji materiałów SB, dotyczących opozycji antykomunistycznej. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej podkreślił w radiowej Trójce, że udostępnianie materiałów, pozwalających na ustalenie prawdy historycznej, jest obowiązkiem IPN-u.
Kurtyka opowiedział się za udostępnieniem archiwów IPN dziennikarzom, choć przyznał, że niektórzy z nich postępują nieodpowiedzialnie.
Mówiąc o sprawie rozmów Jacka Kuronia z SB Kurtyka powiedział, że "Życie Warszawy" nadało nieszczęśliwy tytuł publikacji na ten temat. Brzmiał on "Kuroń negocjował z SB". Prezes IPN podkreślił, że Kuroń, jako jeden z przywódców opozycji antykomunistycznej, miał prawo poszukiwać dróg kontaktu z ówczesną władzą. Jedyną taką drogą były w latach 80. rozmowy z SB. Kurtyka dodał, że oficer prowadzący Kuronia Jan Lesiak nie powinien w latach 90. pracować w Urzędzie Ochrony Państwa.
Janusz Kurtyka powiedział też, że IPN jest w stanie wystawić rocznie około 40 tysięcy zaświadczeń, dotyczących zawartości teczek poszczególnych osób. Wydawanie takich zaświadczeń przewiduje nowa ustawa lustracyjna. Prezes IPN podkreślił, że na razie nie wiadomo, ile osób będzie musiało wystąpić o takie zaświadczenia. Szacuje się, że będzie ich kilkaset tysięcy.
Prezes IPN powiedział, że fałszowanie dokumentów w Służbie Bezpieczeństwa było ewenementem. Janusz Kurtyka skomentował w ten sposób w Trójce przebieg procesu lustracyjnego Zyty Gilowskiej podkreślając, że trzeba poczekać na wyrok sądu.
Janusz Kurtyka dodał, że w teczce premiera Jarosława Kaczyńskiego umieszczono po 1990 roku sfałszowane dokumenty. Był to jednak, zdaniem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, wyjątkowy wypadek, związany z sytuacją polityczną w latach 90. Gość Trójki podkreślił, że Instytut jest w stanie wykryć wszelkie fałszerstwa.
Prezes IPN nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, kiedy znaleziono w archiwach Instytytu dokumenty obciążające Gilowską. Mogło to nastąpić po wydaniu pierwszego, pozytywnego dla byłej wicepremier orzeczenia lustracyjnego. Gdyby wtedy ktoś szukał dokumentów w archiwach IPN, to byłoby to sprzeczne z prawem.