Proces autolustracyjny Kazimierza Kujdy. "Nikogo nie skrzywdziłem"
W środę 14 kwietnia ruszył proces autolustracyjny Kazimierza Kujdy. Były szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz bliski współpracownik prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego sam wystąpił o wyjaśnienie, czy - jak podawały media w 2019 roku - współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.
Byłemu szefowi NFOŚiGW prokurator Instytutu Pamięci Narodowej Piotr Dąbrowski zarzuca kłamstwo w oświadczeniu lustracyjnym złożonym w 2006 roku. Tymczasem Kazimierz Kujda zapewnia, że nie był "współpracownikiem organów represji PRL" i nikogo nie skrzywdził.
"Były prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej sam wystąpił o wszczęcie tego postępowania, po doniesieniach medialnych w 2019 r. o jego rzekomej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa" - informuje PAP.
Według prokuratury Kujda podpisał zobowiązanie do współpracy z SB w 1979 roku. Funkcjonariuszom bezpieki miał przekazywać informacje o wyjazdach zagranicznych.
Były szef MSZ: "Antoni Macierewicz ma licencję na czarną robotę"
Szykany podczas przepytywań bezpieki
- Z osobami, które później okazały się funkcjonariuszami SB zetknąłem się na okoliczność czynności paszportowych. Miało to miejsce, kiedy studiowałem i wyjeżdżałem do krajów nazywanych wtedy kapitalistycznymi Europy Zachodniej. Na zadawane pytania udzielałem odpowiedzi nieprawdziwych. Zatajałem rzeczywiste cele wyjazdu. Zatajałem także rzeczywiste wydarzenia, które miały miejsce podczas wyjazdu. Moje odpowiedzi miały charakter neutralny i wprowadzały w błąd tych, którzy mnie pytali – mówił Kujda przed sądem podczas środowej rozprawy.
Były prezes NFOŚiGW wspomniał, że podczas przepytywań przez służby PRL był szykanowany. Stwierdził także, że nie wiedział, że bezpieka założyła mu "dokumentację tajnego współpracownika".
- Nie podpisałem zobowiązania do współpracy, nie miałem także najmniejszej wiedzy, że nadano mi pseudonim. Oczywiście nigdy żadnego pseudonimu nie używałem – zapewniał Kujda.
SB podstępem zwabiła do hotelu
Podczas posiedzenia sąd odczytał jego wyjaśnienia składane w styczniu i w marcu 2020 roku. Były prezes wyjaśniał w nich, że funkcjonariusze SB podstępem zwabili go na spotkanie. Mężczyźni zaprowadzili go do hotelu proponując mu współpracę.
- Ja tej propozycji zdecydowanie odmówiłem. Ten funkcjonariusz powiedział, że rozumie, że nie będzie ze mnie współpracownika, ale musi wykazać się przed swoimi przełożonymi i poprosił mnie o napisanie oświadczenia.(...) To ja sporządziłem oświadczenie - mówił prokuratorom, podkreślając, że nie było to żadne zobowiązanie do współpracy.
Czytaj również: Grzegorz Braun ukarany w Sejmie. Powodem brak maseczki
Kazimierz Kujda był bliskim współpracownikiem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, przez lata kierował NFOŚiGW, a także związaną z partią spółką Srebrna.
Proces w środę nie dobiegł końca. Kolejne posiedzenie zaplanowano na 27 maja. Wtedy to ma być przesłuchany m.in. funkcjonariusz SB, który kontaktował się z Kazimierzem Kujdą.