Kto zbuduje nam drugą nitkę metra?
Budowa metra może być droższa niż zakładał
stołeczny ratusz. Żadne z pięciu konsorcjów startujących w
przetargu nie zmieściło się w planowanym budżecie. Mimo to
eksperci są zgodni: czas wybrać wykonawcę - akcentuje "Życie
Warszawy".
17.02.2009 | aktual.: 17.02.2009 10:16
Włoskie konsorcjum Astaldi chce za kontrakt najmniej - 4,1 mld zł. Cenowo pobiło nawet Chińczyków, którzy zaoferowali 4,5 mld zł. Zaraz po otwarciu kopert odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Jacek Wojciechowicz wybiegł z sali w towarzystwie współpracowników, a ochrona zamknęła za nim drzwi na klucz. Być może musiał porozumieć się z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz, bo żadna z ofert nie mieści się w zaplanowanym budżecie inwestycji.
Również kilkunastoosobowa delegacja chińskiego konsorcjum China Overseas Engineering Group Co. Ltd opuszczała gmach metra w minorowych nastrojach. Najpierw zostali odrzuceni w pierwszym przetargu z powodów formalnych, teraz złożyli niską, ale nie najniższą ofertę. A właśnie cena jest podstawowym kryterium w przetargu na budowę centralnego odcinka 2 linii metra.
Zadowoleni byli natomiast przedstawiciele włoskiego konsorcjum. - Nasz kosztorys został przygotowany profesjonalnie i uwzględniliśmy wszelkie związane z tak dużą inwestycją ryzyko - mówi Janusz Dróżdż, dyrektor Przedsiębiorstwa Budowy Dróg i Mostów z Mińska Mazowieckiego, które wchodzi w skład konsorcjum Astaldi.