Księżna Matylda, książę Filip i fabryczna Łódź
Pasażerowie pociągu z Warszawy, który wczoraj o godz. 10.00 przyjechał na dworzec Łódź Fabryczna, nie kryli zaskoczenia. Wraz z nimi jechała belgijska para książęca Filip i Matylda oraz prawie stu belgijskich biznesmenów. Do pociągu dołączono specjalnie trzy eleganckie wagony dla zagranicznych gości.
Łodzianie komentowali stroje ich książęcych mości. Księżna Matylda na czerwony płaszczyk narzuciła poncho w odcieniu meksykańskiej czerwieni. Brązowe spodnie i w tym samym kolorze buty dopełniały stroju. Uwagę zwracały duże klipsy księżnej i gigantyczna broszka wysadzana rubinami. Strój przygotowała jedna z dwóch garderobianych, które przyleciały z księżną z Belgii. Filip ubrany był w ciemnoszary garnitur i podobny jednorzędowy płaszcz.
Na peronie stacji Łódź Fabryczna czekał wojewoda Krzysztof Makowski z żoną Dorotą, która specjalnie na wizytę książęcej pary kupiła biały kostium wykończony puszkiem.
Kawalkada samochodów eksortowanych przez policję przejechała z dworca ulicą Piotrkowską aż do Hotelu Grand. Witryny w hotelu i okolicznych sklepach lśniły aż miło – pucowanie skończyło się dosłownie kilka minut przed godz. 10. Wizyta pary książęcej zmobilizowała służby miejskie do generalnych porządków, w gazonach pojawiły się jałowce. Wielu łodzian przyszło popatrzeć na następcę tronu i jego uroczą małżonkę.
Niektórzy byli ciekawi, ale mało zorientowani. Najwięcej osób sądziło, że to Leszek Miller albo co najmniej jakiś minister. Trudno się dziwić: szpaler ochroniarzy, pracowników Biura Ochrony Rządu, strażników miejskich i policjantów skutecznie chronił przed bezpośrednim dostępem do pary książęcej. W ochronę zaangażowano ponad pięciuset policjantów w mundurach i po cywilnemu.
Przewodnik był niepotrzebny. O urokach Łodzi opowiadał po angielsku wojewoda. Przy ławeczce Tuwima księżna Matylda pogłaskała po nosie posąg poety (kto jej to podpowiedział?), więc jest nadzieja, że do Łodzi kiedyś powróci.
Księżna Matylda na długo przed przyjazdem marzyła o odwiedzeniu łódzkiej "filmówki". – Księżna bardzo chciała zwiedzić tę legendarną szkołę – potwierdza Pascale Peter z ambasady belgijskiej. – Wojewoda zaproponował wizytę w jednym z domów dziecka, szkole specjalnej, koncert muzyki organowej, ale ona wybrała miejsce, które znane jest w Europie.
Na powitanie otrzymała kwiaty i medal z okazji 50-lecia "filmówki". Obejrzała etiudę Romana Polańskiego z 1957 r. "Dwaj ludzie z szafą" i etiudę Anny Matysik "Ojdadana". W hali zdjęciowej Matylda spotkała się z profesorem Mieczysławem Jahodą, operatorem, i studentami III roku wydziału operatorskiego. Studenci nakręcili kilka filmowych klapsów z księżną siedzącą na obrotowym krześle.
Na pożegnanie dostała album wydany z okazji 50-lecia szkoły oraz płytę z filmem DVD "Dwaj ludzie z szafą". W zamian zostawiła swój wpis w księdze pamiątkowej.
Gdy Matylda gościła w szkole filmowej, książę Filip i stu przedsiębiorców z Belgii podróżowało po Księżym Młynie i terenach dawnej fabryki Poznańskiego. Projekt rewitalizacji starych zakładów – wyjątkowy w skali Europy – żywo go zainteresował. Nie był zresztą zaskoczony.
- Zabudowania na Księżym Młynie przypominały księciu osiedle Les Carres w Bois du Luc w Belgii - mówi Krzysztof Makowski. Rewitalizacja obiektów poprzemysłowych w Belgii rozpoczęła się w latach 80. Teraz stare szyby kopalniane "Le Crachet" zamieniono w park przygód naukowych, a w dawnych fabrykach działają muzea hutnictwa i włókiennictwa.
W pałacu Biedermanna z parą książęcą spotkali się Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi, i Mieczysław Teodorczyk, marszałek województwa. Prezydent obdarował Księżną Matyldę bukietem jesiennych kwiatów.
Łódzka restauracja "Esplanada" przygotowała specjalne menu dla książęcej pary: na przystawkę zjedli melon z szynką parmeńską, potem bulion z pomidorów i stek z norweskiego łososia, a na deser tiramisu.
Najwytrwalsi łodzianie dopięli swego: po wyjściu z restauracji książęca para ściskała ręce wszystkim chętnym. Księżna po południu odjechała, a książę odwiedził w Zgierzu fabrykę pianki, z kapitałem belgijskim. Nie wiadomo, czy Filip i Matylda zechcą jeszcze przyjechać do Łodzi. Ale skoro księżna pogłaskała po nosie Tuwima... Może dzięki książęcej pieszczocie wrócą tu belgijscy przedsiębiorcy.
Jolanta Bilińska