W odróżnieniu od przypadków niektórych samobójców, którzy w chwili śmierci mogli nie być w pełni władz umysłowych, wielokrotnie i publicznie wyrażana wola Piergiorgio Welby'ego, dotycząca położenia kresu jego życiu, jest sprzeczna z doktryną katolicyzmu - głosi cytowany dokument.
W komunikacie podano też, że Kościół będzie modlił się o zbawienie wieczne dla zmarłego i że towarzyszy rodzinie w jej cierpieniu.
Początkowo proboszcz rzymskiej parafii, do której należał zmarły i gdzie zgodnie z życzeniem rodziny miał być pochowany, informował o zawieszeniu przygotowań do pogrzebu ze względu na rozgłos medialny, wywołany przez to wydarzenie.
Do podania środka usypiającego całkowicie sparaliżowanemu i nieuleczalnie choremu Piergiorgio Welby'emu przyznał się na czwartkowej konferencji prasowej włoski lekarz anestezjolog Mario Riccio. Wyjaśnił, że pomógł w ten sposób umrzeć swojemu pacjentowi, czego - jak dodał - ten pragnął i o co prosił.
Piergiorgio Welby w przyszłym tygodniu skończyłby 61 lat.
Przez kilka ostatnich miesięcy prowadził on bezskuteczną batalię prawną o to, by odłączono go od respiratora utrzymującego go przy życiu.
Na wiadomość o śmierci Welby'ego opinia publiczna we Włoszech podzieliła się na tych, którzy są przekonani, że zastosowano wobec niego zabronioną eutanazję, i zwolenników prawa do przerwania cierpień, bez uciekania się do uporczywej terapii.