Koronawirus. Francja protestuje, Emmanuel Marcon apeluje
Na ulice wielu miast we Francji w sobotę wyszli obywatele, którzy sprzeciwiają się projektowi ustawy o tzw. globalnym bezpieczeństwie oraz obostrzeń sanitarnych. Apel do Francuzów wystosował prezydent Emmanuel Macron.
24 392 nowych zakażeń oraz 242 zgony spowodowane COVID-19 - właśnie takie dane w sobotę przekazało francuskie ministerstwo zdrowia. W tym samym czasie na ulicach wielu miast Francuzi protestowali przeciwko projektowi nowej legislacji, która według nich uderza w ich podstawowe prawa. Na jej mocy zabroniona ma zostać możliwość m.in. filmowania funkcjonariuszy podczas ich interwencji. Według legislatorów taka zmiana jest podyktowana mową nienawiści w internecie w odniesieniu do policjantów.
Protestowały największe miasta - Lyon, Lille, Nantes, Strasburg, Montpellier, Nicea i La Rochelle. W stolicy Francji demonstrowały "żółte kamizelki", które wyruszyły z Place de la Nation na Plac de la Republique. Tam odbył się koncert osób sprzeciwiających się obostrzeniom covidowym oraz artystów i muzyków sprzeciwiających się zamknięciu miejsc kultury.
Po godzinie 17 w Paryżu doszło do strać manifestantów z policją - w kierunku funkcjonariuszy poleciały kamienie. Odpowiedzieli oni armatkami wodnymi. Przypomnijmy, że od godz. 18 do 6 obowiązuje we Francji godzina policyjna spowodowana sytuacją epidemiczną.
Macron napisał w sobotnie wieczór do Francuzów na Twitterze: "ma do nich zaufanie". Dodał, że "nadchodzące godziny są kluczowe" dla powstrzymania rozprzestrzeniania się koronawirusa. Od niedzieli osoby spoza Unii Europejskiej nie wjadą na teren Francji, dodatkowo rząd nakazał też zamknąć centra handlowe o powierzchni powyżej 20 tys. metrów kwadratowych.