PolskaKomercjalizacja kaznodziejstwa?

Komercjalizacja kaznodziejstwa?

Nie tak dawno dowiedziałem się za pośrednictwem polskich mediów, że polscy księża kradną… kazania, a to traktuje się jako przestępstwo.

22.02.2008 | aktual.: 22.02.2008 11:49

Doniesienia te oparte były na podstawie wypowiedzi homiletów – naukowców. Ks. prof. Wiesław Przyczyna z Papieskiej Akademii Teologicznej pewnie słusznie twierdzi, że księża w terenie coraz częściej ściągają gotowe homilie, gdyż ogarnia ich lenistwo i nie mają żadnych pomysłów. Jego zdaniem, w małych miejscowościach księża beztrosko mówią o komuchach, liberałach, i używają przy tym nazwisk.

Produkt kupiony nie jest przywłaszczony

Zaraz po przeczytaniu artykułu zapoznałem się z historią krakowskich Materiałów homiletycznych, w których drukuje się gotowe kazania i teksty do nabożeństw. A w jakim celu się je drukuje? Ano dlatego, aby księża pracujący na dwóch etatach – w szkołach i w parafiach, mieli z czego korzystać. Pamiętam, jak kiedyś ks. prof. Edward Staniek prosił mnie, aby przygotować serię kazań dla potrzeb duszpasterskich.

Propozycję przyjąłem z radością, gdyż wiedziałem, że tym sposobem przysłużę się niejednemu kapłanowi w terenie. Wchodzę w niedzielę do kościoła i słyszę w całości moje kazanie. Czy pomyślałem w tym momencie, że naruszył moje prawa autorskie? Nawet nie przeszło mi to przez myśl. Ucieszyłem się natomiast, że moje wydrukowane słowa stały się elementem pomocy. Przecież kapłani drukujący kazania w periodykach kaznodziejskich nie drukują chyba po to, aby się chwalić kunsztem swojej twórczości? Dodatkowo są za to wynagradzani. Jeżeli idę do sklepu po bułki, to poprzez zakup stają się one moją własnością. Wypływa to przecież ze słusznej sprawiedliwości. Podobnie bywa z zakupem pomocy kaznodziejskich. W tym duchu myślał już św. Augustyn, twierdząc, że nie każdy duszpasterz musi być wybitnym mówcą bądź geniuszem. Natomiast każdy zobowiązany jest głosić homilie. Mając tego świadomość, przygotowywał gotowe teksty, aby inni mogli z nich korzystać.

Nieco mocniej wypowiedział się prof. Tomasz Naganowski, twierdząc, że przywłaszczanie cudzych kazań może skończyć się na sali sądowej. Czyżby zapomniał, że produkt kupiony nie jest produktem przywłaszczonym? Księża w parafiach doskonale zdają sobie sprawę z konsekwencji naruszania praw autorskich, ale korzystają z gotowych kazań i homilii, gdyż z takim przekonaniem inni księża dla nich je piszą. Kiedy usłyszałem odczytywaną swoją drogę krzyżową, nie myślałem o pójściu na salę sądową, gdyż wiedziałem, że ksiądz ten kupił moje książeczki, a teraz je wykorzystuje ku pożytkowi wiernych. Nie pisałem drogi krzyżowej dla siebie, lecz dla księży w terenie. Kaznodziejstwo nie ma charakteru komercyjnego, gdyż jest ono wpisane w ewangelizację. Dlatego księża nawzajem się wspierają. Myślę, że skrajne postawy nigdy niczemu nie służą, natomiast w tym wypadku niepotrzebnie rodzą postawy antyklerykalne. Choć w każdym problemie są jego dwie odsłony, to jednak nie można tak łatwo i z zadowoleniem udzielać tanich werdyktów i
uogólnień. Bowiem kolorystyka biało-czarna grozi nam – z jednej strony – zachowaniem przedszkolanki, która wszędzie węszy niebezpieczeństwo i zagrożenie, sama stając się dziecinna, a z drugiej postawą kaprala pragnącego wszystko i samemu załatwić środkami prawnymi i dyscyplinarnymi. W ostatnim czasie tak łatwo wydaje się opinię o polskich księżach, a tak trudno przychodzi dowartościować ich pracę ponad siły. Łatwo się pisze pewne słowa, siedząc za biurkiem, a o wiele trudniej jest ruszyć w polskie parafie i przyglądnąć się, jak rzeczywiście pracuje polski ksiądz. Razi mnie takie podmalowywanie sztucznie podnoszonych problemów, bo świadczy to o chodzeniu po niebie, zamiast twardo po ziemi. W niebo należy patrzeć i do nieba dążyć, ale do nieba się nie dotrze, jeżeli nie jest się z tej ziemi.

Nie lenistwo, lecz przemęczenie

Autorzy twierdzą, że ściąganie narasta. Jeżeli teraz narasta, to znaczy, że coś się źle dzieje z wykładami homiletycznymi w seminariach. Tym bardziej że uczniowie zawsze świadczą swoim zachowaniem o swoich profesorach. Oprócz tego naszych księży z pewnością nie ogarnia lenistwo, natomiast na pewno ogarnia przemęczenie. W tej perspektywie nie możemy być – jak mówił ks. Józef Tischner – ludźmi ze „wspólnoty cnotliwych, którzy o cnocie jedynie rozprawiają”.

Wszystkich uczą i pociągają pozytywne przykłady. Są one zdecydowanie trudniejsze, ale ich owoce stają się daleko bardziej widoczne. W zakresie homiletyki godnym uznania jest promowany ostatnio przez dyrektora Wydawnictwa św. Stanisława w Krakowie, ks. Zygmunta Kosowskiego, internetowy kurs homiletyczny, cieszący się wzięciem i uznaniem.

ks. Robert Nęcek, wykładowca PAT i rzecznik prasowy archidiecezji krakowskiej

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)