Karabiny mogą zawieść naszych żołnierzy
Polscy żołnierze patrolują iracką ulicę.
Nagle ktoś do nich strzela. Bandyci chowają się za spalonym
wrakiem samochodu. Nasi chcą odpowiedzieć ogniem. Naciskają spusty
swoich karabinów. I co? I nic! - pisze "Życie Warszawy". Taka
sytuacja może się zdarzyć. Bo nasi żołnierze, którzy są w Iraku i
Afganistanie, mają wadliwe karabiny automatyczne beryl -
podaje dziennik.
29.06.2004 | aktual.: 29.06.2004 07:34
Podczas ćwiczeń rozpadają się przełączniki ognia. A bez tego broń nie strzela. Mamy wtedy trzykilogramową maczugę! - skarżą się żołnierze, z którymi "Życie Warszawy" rozmawiało w bazie Bagram w Afganistanie. I pokazują skrzynie pełną uszkodzonych przełączników, które trzeba było już wymienić - informuje gazeta.
W broni zdarzają się zacięcia - potwierdza "Życiu Warszawy" kapitan Józef Reszka, oficer odpowiedzialny za zaopatrzenie w bazie Bagram. Jak informuje dziennik, sygnały o kłopotach docierają także do producenta, firmy Łucznik. Myślę, że problem mógł dotyczyć jedynie starszych wersji tego karabinka - uspokaja na łamach gazety Tomasz Chendkiewicz, kierownik wydziału konstrukcyjnego Łucznika.
To bardzo niepokojące informacje. Do tej pory słyszałem tylko, że beryle się nagrzewają i trzeba je obwiązywać bandażami - mówi "Życiu Warszawy" przewodniczący sejmowej komisji obrony narodowej Stanisław Janas (SdPl). I obiecuje, że natychmiast zwróci się do Ministerstwa Obrony Narodowej o wyjaśnienie sprawy - pisze gazeta. (PAP)