Tak Lech Kubiak we wszystkich mediach opowiadał o swoim spotkaniu z drapieżnikiem. Domniemanym zwierzęciem, którego niewiadome pochodzenie wzbudziło na tyle niepokój i zapobiegliwość służb, iż decyzją burmistrza Głubczyc, ogłoszono zakaz wstępu do lasu Marysieńka.
Jednocześnie został powołany w starostwie sztab specjalistów zajmujący się kontrolowaniem i monitorowaniem obszaru, na którym mógł przebywać drapieżnik. Wskazywały na to odkryte ślady oraz truchło upolowanej przez niego sarny. Zadaniem zespołu było również ustalenie z czym mają do czynienia. Z kolejnych doniesień wynika, iż domniemany drapieżca przeniósł się około 30 km na wschód i zaatakował skutecznie tym razem … klatkę z królikiem (w gminie Cisek, w powiecie Kędzierzyńsko Kozielskim). Jeden rzut oka na mapę i widać jak ewentualnie przemieszcza się drapieżnik – jeszcze kilka kilometrów na wschód i rozciągają się tam duże połacie lasów aż pod Gliwice.
Cokolwiek by to było, może to wzbudzi wreszcie w nas respekt do przyrody i do kilku refleksji. Jakich? Cóż, warto byłoby odpowiedzieć sobie samemu w głębi ducha. Bo sprawa ani nie jest śmieszna, ani nie bagatelna, a emocje, które budzi, świadczą zarówno o naszych skrywanych lękach, jak i o tym że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, czym są dzikie zwierzęta, lub też prozaiczne komunikaty mające chronić przed niebezpieczeństwem. Widać to na wielu forach.
Może to wzbudzi refleksje i powstrzyma chęć nielegalnego kupna kolejnego małego krokodylka, pytonka, kuguarka z równie nielegalnego źródła. Lub pozwoli to na respekt przed dziką i nie mającą nic wspólnego z animacyjnymi przygodami zwierzątek – przyrodą. Nawet w naszym lokalnym wymiarze.
Aniela H., Internautka wp.pl