PolskaInternauci donoszą o kolejnych przypadkach wszawicy

Internauci donoszą o kolejnych przypadkach wszawicy

Po czwartkowym artykule na temat wszawicy w jednej z podstawówek na warszawskiej Woli, odezwało się do nas wielu rodziców. W komentarzach zamieszczonych pod tekstem informują o kolejnych placówkach, w których zadomowiła się wszawica.

Internauci donoszą o kolejnych przypadkach wszawicy
Źródło zdjęć: © WP.PL | Małgorzata Jaworska

05.12.2008 | aktual.: 05.12.2008 16:54

- W szkole podstawowej na warszawskiej Starówce jest to samo. Najgorsze, że wstyd nie pozwala nagłaśniać tej sprawy i jedno dziecko zaraża się od drugiego! – pisze internauta o nicku Pako. Z problemem zetknęła się również Zatroskana mama z Warszawy: - W naszym przedszkolu też są wszy. Niestety zarówno rodzice jak i personel przedszkola dość luźno do tej informacji podchodzą. Choć zgodę na sprawdzenie czystości dzieciom podpisali niemal wszyscy rodzice, głowy sprawdzane są raz w miesiącu. Widocznie pracownikom przedszkola zależy, aby dzieci nie przychodziły do przedszkola i siedziały w domu. Jeszcze tylko świerzbu nam brakuje – denerwuje się mama.

Jak się okazuje, wszawica występuje równie często w innych regionach Polski. Kaśka z Łodzi: Moja córka też nabawiła się tego nieszczęsnego robactwa. Zgłosiłam problem do sanepidu i do pielęgniarki, która w tym samym dniu podęła się sprawdzenia czystości głów. – U nas ten problem był w zeszłym roku i szkoła nic nie zrobiła w tym kierunku – pisze mama dziecka, które uczęszcza do szkoły w katowickiej dzielnicy Ligota. Wszy u swojej pociechy dostrzegła również mama przedszkolaka z Zabrza.

Swoimi opiniami na temat obecności wszawicy w placówkach oświatowych podzielili się Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii. - W szkole, do której chodzi mój syn do wszyscy rodzice są informowani o pojawiających się przypadkach wszawicy. Po prostu rodzice sami zgłaszają taki fakt do dyrektora szkoły – podkreśla Aga. Jak dodaje LLL na Wyspach nawet w zwykłym sklepie spożywczym preparaty na wszy są łatwo dostępne.

Rodzice narzekają na pokutujące w naszym społeczeństwie stereotypy związane z wszawicą. - To jest temat tabu! Rodzice walczą, a nauczyciele po pierwsze mają "związane ręce", a po drugie zamiatają niewygodny temat pod dywan. Moja córka też chodziła do szkoły, w której panowała wszawica. Po mojej interwencji dyrektorka przeprowadziła z rodzicami "ciche" rozmowy. Efekt? To na moje dziecko padły wszystkie oskarżenia! Teraz mała ma stres i ciągle mówi – „mamo, sprawdź mi głowę!”. Trzeba otwarcie walczyć z wszawicą i takim podejściem dyrekcji szkół – pisze Gość1.

O tym, że nie należy wstydzić się choroby przekonuje Ania: - Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja czy Norwegia nie wstydzą się, ale działają. W tych krajach informuje się rodziców, doradza, co robić. A u nas? Jakby to była co najmniej jakaś zaraza przenoszona drogą płciową! Moja córka w ostatnich 2 latach miała już 4 albo 5 razy wszy. Ostatnio jest spokój, ale chodzi tylko ze spiętymi włosami i musi unikać styczności z głowami innych dzieci.

Farmaceuta ze Śląska przyznaje, że w ostatnim czasie odnotował ogromne zainteresowanie rodziców preparatami na wszy. – Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie zamawialiśmy takich ilości szamponów przeciw wszawicy jak teraz. Dlatego wiem, że to problem całego kraju.

Zdaniem Danki nasilającej się pladze wszawicy winne jest „durne prawo i beztroska rodziców”. A XX doradza wszystkim opiekunom: - Kontrolujcie włosy dzieciom i informujcie wychowawców, dyrektorów w swoich placówkach o wystąpieniu wszawicy. Trzeba naświetlić problem, bo tylko wtedy temat utrwali się rodzicom i może zadbają o kontrolę głów własnych dzieci.

Internauci podzielili się z nami swoimi wspomnieniami z dzieciństwa. - Pamiętam, jak w latach 70. przywiozłam z kolonii wszy. Pół klasy wtedy zaraziłam. Mama była zajęta pracą, bo z czegoś trzeba było żyć, dlatego nie zauważyła, że się drapię. Do dziś wspominam z obrzydzeniem warunki sanitarne na koloniach - prysznic pod zimną wodą raz w tygodniu, wychodek z serduszkiem, noclegi w dziesięcioosobowych namiotach wojskowych. Niech nikt lepiej nie narzeka na dzisiejsze czasy - podkreśla anonimowa internautka.

Stare czasy z rozrzewnieniem wspomina natomiast Roman. - W latach 60., kiedy chodziłem do szkoły podstawowej, to cała placówka - uczniowie i personel - była sprawdzona na wszawicę. Część była wyczesywana i smarowała, a reszta cięta na łyso i smarowana. Były do tego powołane odpowiednie służby. Teraz nikt się tym nie zajmuje.

Pani Anna, o której pisaliśmy w czwartek, poinformowała nas, że dzień przed publikacją materiału w Wirtualnej Polsce, w szkole odbyło się zebranie na temat wszawicy. - Spotkanie zaowocowało pisemną prośbą rodziców z klasy córki o systematyczne kontrole oraz obietnicą, że rodzice zastosują profilaktykę i ewentualne leczenie u swoich dzieci - powiedziała nam mama 9-latki.

Komentarze zebrała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)