PolskaIch patriotyzm, mój patriotyzm

Ich patriotyzm, mój patriotyzm

Władza nachalnie nam nakazuje: wywieś flagę, zachwycaj się czynami polskiego oręża, zapłacz nad bohaterami. Ten państwowy patriotyzm jest nie do zniesienia, bo zabija w nas dumę, że jesteśmy patriotami z własnej woli.

23.08.2007 | aktual.: 05.09.2007 12:01

Chodzę na wybory i płacę podatki. Mam za sobą kilkuletni epizod pracy za granicą i decyzję powrotu do kraju. 1 sierpnia zapalam z synami świeczkę ku pamięci warszawskich powstańców. 3 maja wywieszam flagę. Tak było do niedawna.

W tym roku nie zapaliłam świeczki, bo obchodzona przez trzy dni przez rządzących rocznica wybuchu powstania warszawskiego wywołała u mnie uczucie przesytu. Nie wywiesiłam też flagi, bo zwykły patriotyczny gest, który napełniał mnie dotąd dumą, nabrał politycznego pod-tekstu. Flaga, do której wywieszania nawołuje sam prezydent, stała się narzędziem władzy. Tak jak w PRL trzeba było nosić szturmówki w pochodach pierwszomajowych, tak teraz biało-czerwona musi powiewać na domach prawdziwych Polaków IV RP.

Taką postawę zdiagnozowałbym jako lęk przed konformizmem, którym jest manifestowanie postaw patriotycznych oczekiwanych przez władzę– żartuje profesor Karol Modzelewski, historyk i były polityk. Po chwili poważnie dodaje, że z tego samego powodu on nie odwiedza Muzeum Powstania Warszawskiego.

I jeśli rozejrzymy się wokół, zauważymy, że nie jesteśmy w naszych odczuciach odosobnieni. Olga Lipińska, twórczyni kabaretu jej imienia, w rozmowach z przyjaciółmi potrafi siarczyście zakląć, pytając, gdzie w tym kraju jest dla niej miejsce, skoro wzruszenia patriotyczne zawłaszcza dla siebie władza.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości chętnie szafujący pojęciami „naród”, „interes narodowy”, „dobro Polski” dość precyzyjnie określili, kto według nich jest patriotą. „My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO” – powiedział premier Jarosław Kaczyński podczas ubiegłorocznego wiecu poparcia dla swojego rządu, który odbył się w Stoczni Gdańskiej.

W tym roku podczas pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja szef PiS wołał na Jasnej Górze: „Dzięki takim jak wy Polska trwa i będzie trwała wbrew wszystkiemu!”.

Armię obrońców Polski tworzą więc wyznawcy ojca Rydzyka i prezesa Kaczyńskiego. Inni to: układ, szara sieć, knajacy, szkodniki przeszkadzające w budowie IV Rzeczypospolitej.

Problem jednak w tym, że czarno-biały podział nie jest w przypadku patriotyzmu właściwy. Nie mówimy tu o bezsprzecznych zaprzańcach, targowiczanach, kolaborantach i skrajnych ugodowcach, ale o ludziach, którzy występują na kartach historii jako postacie pozytywne, a którzy często spierali się ze sobą o to, na czym polega obowiązek wobec ojczyzny– mówi Aleksander Hall, autor książki „Polskie patriotyzmy”.

Dla niego takim symbolicznym przejawem rozdartego patriotyzmu był przewrót majowy w 1926 roku. Na ulicach Warszawy zginęło wówczas więcej osób niż w całym stanie wojennym, a przecież nie można odmówić patriotyzmu ani Piłsudskiemu i piłsudczykom, ani drugiej stronie, która uważała, że legalny, konstytucyjnie powołany rząd nie może ustępować pod naciskiem czegoś, co było planowane jako demonstracja wojskowa.

Liderzy PiS chętnie nawiązujący do sanacyjnej idei Piłsudskiego zdają się nie dostrzegać tego patriotycznego dualizmu. Podobnie jest z ich oceną powstania warszawskiego. Dziś mamy jedną powszechnie słuszną wersję tamtych wydarzeń narzuconą przez obóz rządzący: powsta-nie to największy zryw narodowowyzwoleńczy, erupcja patriotyzmu. Kto próbuje interpretować wydarzenia sprzed 63 lat jako narodową tragedię, trafia na patriotyczny „out” (więcej o tym w wywiadzie obok z profesorem Modzelewskim).

Filozof profesor Barbara Skarga podczas jednego- z wiosennych wykładów na Uniwersytecie Jagiellońskim opisywała mechanizm jednotorowego postrzegania patriotyzmu-: „Takie postawy rodzą się z irracjonalnego lęku przed nieznanym lub na skutek zadawnionych kompleksów i specyficznej interpretacji wydarzeń historycznych narzucających swój bardzo wąski wzór patriotyzmu. Taka postawa pojawia się za-zwyczaj tam, gdzie panuje dosyć niska kultura polityczna”. Czy lansowany przez nasze elity typ patriotyzmu nie wynika właśnie z kompleksów? Z braku zaufania do osiągnięć własnego kraju i z przekonania, że dotychczas byliśmy wasalami potężniejszych sąsiadów? Ciągle słyszymy, że dopiero ten rząd i jego polityka zagraniczna postawiła sobie za cel uniezależnienie Polski od wpływów europejskich mocarstw i przywrócenie rangi odpowiedniej do wielkości naszego kraju. Tyle że prężąc muskuły przed Moskwą, Berlinem i Brukselą, składamy jednocześnie wiernopoddańczy hołd w Waszyngtonie, godząc się na tarczę antyrakietową bez większych
targów. Prezydent Kaczyński zachowuje się tak, jakby chciał być Sobieskim pod Wiedniem, który ratuje Europę przed islamem, choć jednocześnie nie potrafi rozgrywać małych potyczek na unijnych szczytach.

Według profesor Magdaleny Środy, etyka i filozofa, właśnie z kompleksów rządzących dziś w Polsce polityków wobec świata wynika ich uporczywe granie na narodowej strunie: – Przypomina to sytuację w piaskownicy, gdy przychodzi chłopczyk i krzyczy, że jego piłka jest największa, a wtedy inne dzieci tracą ochotę na zabawę z nim. My właśnie siedzimy na naszej piłce i wrzeszczymy, że jest największa, zapominając, że w rzeczywistości służy ona do grania. Nadymanie się niszczy istotę patriotyzmu, dumę z własnego kraju zamienia we wstyd za tych, którzy wystawiają nas na międzynarodowe pośmiewisko.

Sławomir Mrożek takie narodowe zadęcie scharakteryzował jeszcze dosadniej: „Patrioto! Tylko pierzyna z Orła Białego jest ciebie godna. Drzyj z niego pierze, bo już za chwilę będzie goły!”.

Grzechem lansowanego dziś modelu patriotyzmu jest także przekonanie, że trzeba go tworzyć od nowa.

IV Rzeczpospolita miała powstać w wyniku rewolucji moralnej. Deklaracje te już przebrzmiały, ale odcinanie się od dorobku 18 lat demokratycznej Polski trwa. Premier, prezydent i główni ministrowie uwielbiają połajanki dorobku rządów po 1989 roku.

Tymczasem był to okres przywracania ciągłości autentycznego państwa polskiego, dumy narodowej wyrażającej się w aktach przywrócenia korony na głowie orła, świąt obchodzonych 3 maja, 15 sierpnia, 11 listopada i prawdy w podręcznikach historii: o Katyniu, powojennym podziemiu zbrojnym, opozycji demokratycznej. To jest dorobek obrażanej dzisiaj przez wielu III Rzeczypospolitej– wylicza Aleksander Hall.

Stawiając IV RP w opozycji do III RP, należałoby więc pamiętać, że patriotyzm definiowany jako poczucie zbiorowej odpowiedzialności wymaga ciągłości historii. Nie można odwoływać się do chwały solidarnościowego zrywu i zapominać o dorobku okresu postsolidarnościowego, tak samo jak nie można mówić, że dopiero IV RP to kraj patriotów.

Bo także Polska wchodząca do NATO i UE, Polska otwartych granic i dostępnych paszportów, Polska silnej złotówki, reform Balcerowicza i zachodnich samochodów zamiast „maluchów” jest Rzecząpospolitą, z której wielu Polaków jest dumnych.

Znawca polskiej historii profesor Janusz Tazbir uważa, że nie ma jednego wzorca polskiego patrioty, podobnego wzorcowi metra w Sevres. To pojęcie, które ewoluuje w zależności- od okoliczności historycznych. Podczas jednego z niedawnych spotkań Wszechnicy Polskiej Akademii Nauk profesor Tazbir przedstawił skróconą wersję polskiego patriotyzmu: „W Polsce patriotyzm narodził się kilka wieków wcześniej niż samo pojęcie, które powstało dopiero w XVIII wieku. Początkowo za patriotę uważano człowieka, który wiernie służył panującej dynastii. Taka definicja umarła śmiercią naturalną wraz z nastaniem wolnych elekcji. Patriotyzm zaczęto rozumieć jako służbę Rzeczypospolitej. Utrata niepodległości doprowadziła do kolejnej zmiany wizerunku patrioty. W cenie zaczęła być postawa martyrologiczna – osoba oddana ojczyźnie powinna zginąć na polu bitwy albo chociaż zawisnąć za swą działalność na szubienicy. Przełom XIX i XX wieku przyniósł bardziej pozytywistyczną wizję patriotyzmu – z akcentem na pracę na rzecz Polski.
Bohaterem narodowym staje się człowiek sukcesu – Józef Piłsudski czy ostatnio Jan Paweł II”.

Problem w tym, że ewolucja odznaczająca się różnorodnością gatunków, także ta patriotyczna, nie jest dziś w cenie. Liczy się raczej sarmacko-romantyczny model patriotyzmu w typie Sienkiewicza niż obywatelsko-kosmopolityczny a la Gombrowicz.

Witold Gombrowicz we wstępie do „Trans-‑Atlantyku” pisał: „Rozluźnić to nasze poddanie się Polsce! Oderwać się trochę! Powstać z klęczek! Ujawnić, zalegalizować ten drugi biegun odczuwania, który każe jednostce bronić się przed narodem jak przed każdą zbiorową przemocą. Uzyskać – to najważniejsze – swobodę wobec formy polskiej, będąc Polakiem, być jednak kimś obszerniejszym i wyższym od Polaka”. Nic dziwnego, że narodowy do szpiku kości minister edukacji Roman Giertych postanowił skreślić tę książkę z listy lektur szkolnych. Po co takim Gombrowiczem mieszać młodym ludziom w głowie? Wystarczy przypomnieć oskarżenie, które Antoni Macierewicz, teraz szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, rzucił równo rok temu szefom dyplomacji III RP. Nazwał ich agentami obcych specsłużb i nie został ukarany.

Oburzony takim zachowaniem władzy były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski- uznany został wtedy za szkodnika. Podobnie jak Bronisław Geremek walczący na forum Parlamentu Europejskiego o swój mandat zagrożony ustawą lustracyjną czy Tadeusz Mazowiecki wyrzucony z Kapituły Orderu Orła Białego za niezłożenie oświadczenia lustracyjnego, a nawet Lech Wałęsa z premedytacją pominięty w rządowych uroczystościach odbywających się w Stoczni Gdańskiej. Choć w świecie są to Polacy uznani, w kraju stali się obywatelami, którym odmówiono prawa do czucia się patriotami. Ośmielili się przecież prać narodowe brudy poza domem – udzielali zagranicznym mediom wywiadów krytykujących obecną władzę, bo chcieli widzieć Polskę nie jako kawał ziemi wciśnięty między Bug a Odrę, lecz jako część wielkiego kontynentu sięgającego od Atlantyku po Ural.

Gombrowicz już w 1955 roku pisał w swoim „Dzienniku” o zagrożeniu, jakie dla polskiego patriotyzmu niesie wolność: „Po zmaganiach z Rosją, z Niemcami czekał nas bój z Polską. Nic dziwnego zatem, że niepodległość okazała się cięższa i bardziej upokarzająca od niewoli. (…) Polskę ówczesną nosiliśmy na piersiach jak pancerz Don Kichota, woląc na wszelki wypadek nie sprawdzać jego wytrzymałości”.

I, niestety, nosimy nadal. Umieramy za Niceę, za pierwiastek, walczymy z wiatrakami w imię obrony narodowego interesu, podczas gdy prawdziwe bitwy wygrywa się dziś w Europie inaczej. Europa to nie arena, gdzie wszyscy się kłócą i obrażają, ale wielki salon, gdzie ludzie się dogadują, czasem zabawiając anegdotą i dowcipem. W czasach gdy Polacy osiadają w Irlandii czy Niemczech, potrzeba nam innego rodzaju patriotyzmu niż sentymentalno-heroiczny– mówi profesor Magdalena Środa.

Może więc kosmopolityzm jest patriotyzmem XXI wieku? Nie zakuty w zbroję rycerz prowadzący samotną walkę narodową, ale nowoczesny salonowiec lobbujący w sprawie interesu narodowego na międzynarodowej arenie.

W poszukiwaniu nowoczesnego patriotyzmu czasu pokoju warto też wziąć lekcję u południowych sąsiadów. Słynny czeski patriotyzm, którego uosobieniem stał się niewojujący wojak Szwejk, to przeciwieństwo polskiego patriotyzmu martyrologicznego.

„To prawda, że naród czeski nie odznacza się duchem romantycznego heroizmu, ale jest też prawdą, że odwrotną stronę tego braku romantyzmu i heroizmu stanowi trzeźwość rozumu, poczucie humoru i krytyczne spojrzenie, także na siebie – co sprawia, że nasz naród jest jednym z najmniej szowinistycznych w Europie.(…) Istnieje pycha narodów chlubiących się wyprawami swych Napoleonów, ale też duma narodów, które nigdy nie eksportowały okrucieństwa swych Suworowów” – rozważał w listach Milan Kundera, czeski pisarz, który podobnie jak Gombrowicz opisywał własny kraj na emigracji i z dużą dozą krytycyzmu. Może więc pora porzucić wielkomocarstwowe ambicje i stać się krajem patriotów na miarę swego kraju i czasów, w których żyjemy. Może zamiast akademii rocznicowych i bicia w bęben interesu narodowego pora budować model patriotyzmu, w którym odnajdzie się i kombatant, i nastolatek niemający ochoty szukać chleba za granicą. Norwid już przeszło sto lat temu ostrzegał, że „gorzki to chleb jest polskość”.

Ta gorycz chyba już nam się przejadła. Próbą poszukiwań pamięci o historii bez zadęcia są działania Narodowego Centrum Kultury dysponującego rocznym budżetem w wysokości pięciu milionów złotych. Po zeszłorocznej akcji billboardowej „Patriotyzm jutra” wpłynęło ponad 600 projektów działań popularyzujących patriotyzm. Głównie od młodych ludzi gotowych naprawiać kapliczki na warszawskiej Pradze i wydawać komiks o bohaterach AK na 11 listopada. Wynikiem tych działań jest też akcja popularyzująca wiedzę o Katyniu, ruszająca tej jesieni. Oprócz billboardów i 40 tysięcy rozesłanych do szkół scenariuszy lekcji katyńskich będą repliki guzików od mundurów polskich oficerów, którzy zginęli w Katyniu, dodawane do każdej książki kupionej w empiku 17 września. Nie odmówiłbym liderom PiS prawa do określania się mianem patrioty, bo oni szczerze żyją sprawami Polski, tyle że gwałtowność sporu politycznego, metoda prowadzenia polityki przez konflikt osłabia spójność Polaków jako wspólnoty – mówi Aleksander Hall. To z kolei źle
rokuje tworzeniu nowoczesnego patriotyzmu, bo zbrzydza politykę i zniechęca ludzi do wyborów. Dzisiejszy patriota to obywatel uczestniczący w wyborach i rozważnie dysponujący swoim głosem– przypomina Hall.

Profesor Środa do katalogu cech współczesnego patrioty dodaje szacunek wobec prawa. Wykładam w różnych miejscach na świecie i gdy pytam zagranicznych studentów, dlaczego należy być posłusznym wobec prawa, mówią, że nie rozumieją pytania, bo prawo z definicji jest tym, czemu należy być posłusznym. Polscy studenci odpowiadają natomiast, że wszystko zależy od tego, jakie jest prawo. Złemu nie trzeba być po-słusznym. To spuścizna rozbiorów, gdy istnieliśmy jako naród, a nie państwo. Wciąż obowiązuje u nas zasada Janosika: można łamać prawo, byle się jawić jako sprawiedliwy.

Rzecz więc w tym, by szacunek dla instytucji państwowych, historii, tradycji, prawa, a także samych siebie nie był manifestowaną propagandą polityczną, ale naturalnym odruchem. „W pokojowych czasach cnoty te wydają się ważniejsze od wzniosłych deklamacji i bardzo przydałyby się Ojczyźnie przez bardzo duże »o«, której los w takich czasach zależy bardziej od gospodarności niż abstrakcyjnej poniekąd gotowości do cierpienia i ofiar” – napisał niedawno w eseju „O potrzebie patriotyzmu uwagi różne” profesor Jerzy Szacki, jeden z najwybitniejszych polskich socjologów.

Podobnie uważa Adam Hanuszkiewicz: Potrzebujemy obowiązku obywatelskiego, takiego patriotyzmu na co dzień, we własnym domu. Schorowany nie ma siły na długi wywiad, ale wieczorem dzwoni do mnie i mówi: "Muszę coś jednak powiedzieć o polskim patriotyzmie. Wszystko streszcza się w słowach Wyspiańskiego, że o Polsce trzeba mówić rzadko i cicho. A u nas przeciwnie: zawsze głośno i wszyscy sobie tą Polską gębę wycierają!"

Aleksandra Pawlicka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)