Hołd ofiarom katastrofy promu "Jan Heweliusz"
W przeddzień 13. rocznicy zatonięcia na Bałtyku polskiego promu "Jan Heweliusz" na szczecińskim Cmentarzu Centralnym odbyły się po południu uroczystości rocznicowe. W katastrofie tej zginęło 55 osób.
13.01.2006 | aktual.: 13.01.2006 16:25
Rodziny ofiar, przedstawiciele Euroafriki - armatora promu - oraz środowisk związanych z gospodarką morską Szczecina oddali hołd wszystkim, którzy przed 13 laty zginęli w katastrofie promu. Na cmentarzu pod pomnikiem "Tym, którzy nie powrócili z morza" złożono kwiaty, wieńce, zapalono znicze i świece.
Wieczorem w jednym ze szczecińskich kościołów w intencji ofiar katastrofy zostanie odprawiona msza św. Nabożeństwo w tej samej intencji odprawione zostanie także w sobotę, w dniu, w którym przypada dokładna rocznica katastrofy.
Zatonięcie promu "Jan Heweliusz" to największa z katastrof z udziałem polskich statków w czasach pokojowych. Zginęło w niej 55 osób: 35 pasażerów, w tym dwoje dzieci, i 20 członków załogi. Odnaleziono 39 ciał. Zginęli obywatele Polski, Austrii, Węgier, Szwecji, Czech i Norwegii.
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku "Heweliusz" wypłynął w rejs ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad. Panowały ekstremalne warunki atmosferyczne - sztorm miał wówczas moc huraganu, wiatr osiągał w porywach prędkość 160 km/h, a wysokość fal sięgała pięciu metrów. Około godziny 5.30 w odległości 20 mil morskich od wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia prom zatonął. Jego wrak spoczywa na głębokości 25 metrów pod powierzchnią morza.
Postępowanie w sprawie katastrofy prowadziły przez kilka lat Izby Morskie w Szczecinie i Gdyni. Izba pierwszej instancji obarczyła winą kapitana promu. W kolejnym procesie kapitana oczyszczono z zarzutów.
Odwoławcza Izba Morska w Gdyni stwierdziła, że prom wypłynął w morze niezdatny do żeglugi i przy bardzo trudnych warunkach pogodowych popełniono też błędy w nawigacji.
Osobne procesy, wytoczone przez wdowy i sieroty po ofiarach katastrofy, toczyły się przez kilka lat w sądach Szczecina i Poznania. Rodziny domagały się wyższych odszkodowań, niż im przyznano.
W 2003 roku Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił pozwy wdów o odszkodowania, argumentując, że roszczenia uległy przedawnieniu. Winą za ten stan rzeczy wdowy obarczyły reprezentującego je pełnomocnika i złożyły na niego zażalenie. Sąd Apelacyjny w Poznaniu pół roku później uchylił wyrok sądu szczecińskiego.
Sprawą adwokata zajęła się Okręgowa Rada Adwokacka, która na trzy miesiące pozbawiła mecenasa prawa wykonywania zawodu. Adwokat odwołał się od tej decyzji do Naczelnej Rady Adwokackiej, która ograniczyła sankcje wobec niego do kary pieniężnej 2 tys. zł.
Wdowy po marynarzach wygrały jednak w końcu z państwem polskim w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu, gdzie reprezentujące je Stowarzyszenie Wdów i Rodzin Marynarzy złożyło skargę. Kobiety zarzuciły Izbom Morskim nieprawidłowości w dochodzeniach i procesach dotyczących katastrofy "Heweliusza".
3 marca 2005 r. Trybunał przyznał 11 wdowom po marynarzach odszkodowanie za straty moralne w wysokości 4,5 tys. euro dla każdej z nich. Sędziowie Trybunału uznali, że izby morskie w Szczecinie i Gdyni prowadząc postępowanie wyjaśniające przyczynę tragedii były stronnicze i nieobiektywnie zbadały sprawę zatonięcia promu.
Wyrok uprawomocnił się po trzech miesiącach, 4 czerwca. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału państwo polskie zostało zobowiązane do wypłaty wdowom odszkodowania oraz do zmiany prawa o izbach morskich, które nie spełniało dotąd standardów europejskich ani zasad Konwencji Praw Człowieka.