Groził czeskim szpitalom atakiem biochemicznym
Zatrzymano człowieka, który groził czeskim szpitalom atakiem biochemicznym - poinformowała wieczorem praska policja. Jej rzecznik Ladislav Bernaszek powiedział, że autor pogróżek (pisanych w języku angielskim) jest najprawdopodobniej człowiekiem niezrównoważonym psychicznie.
02.11.2004 | aktual.: 02.11.2004 21:25
Sprawą zajmowała się nie tylko policja, ale także Informacyjna Służba Bezpieczeństwa, czyli cywilny kontrwywiad. Po otrzymaniu informacji o groźbach pod adresem placówek lecznictwa zamkniętego minister zdrowia Milada Emmerova zaapelowała do wojewodów o zaostrzenie ochrony podlegających im szpitali przed ewentualnym atakiem biochemicznym.
Jak podała publiczna Czeska Telewizja, w większości szpitali przeprowadzono szczegółowe kontrole, m.in. urządzeń klimatyzacyjnych, wodociągów, stołówek i przyszpitalnych aptek. Personel kontrolował wszelkie podejrzane pakunki. W kilku przypadkach wzmocniono ochronę obiektów szpitalnych. W większości podjęły prace sztaby kryzysowe.
Dyrektor praskiego Specjalistycznego Szpitala Klinicznego Pavel Horak, który jako pierwszy otrzymał list z pogróżkami, powiedział dziennikarzom, że chaotyczny charakter treści listu mógł świadczyć o tym, że jego autorem jest osoba psychicznie chora.
Pogróżki potraktowano bardzo poważnie. O sprawie tej szczegółowo informowano na bieżąco premiera Stanislava Grossa. Informacyjna Służba Bezpieczeństwa zapewniała jednak, że chociaż pogróżki dotyczyły skażenia leków, to - jak wynikało z informacji operacyjnych służb specjalnych - nie istniało bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Przed dwoma laty ujęto i skazano na kary 8 i 6 lat więzienia dwóch szantażystów, którzy grozili zatruciem cyjankiem jedzenia w szpitalnych stołówkach w Pradze. Groźby zatrucia wody pitnej kierowano też do władz czeskiej stolicy. Szantażystów nie ujęto. Nie udało się też zatrzymać szantażysty, który domagał się bardzo wysokiego okupu, grożąc wysadzeniem mostu kolejowego w okolicach Ołomuńca. (reb)