Gross: pisałem "Strach" jako Polak
Jan Tomasz Gross, autor postrzeganej jako
stawiającej Polaków w złym świetle książki "Strach" powiedział w
rozmowie z Polską Agencją Prasową, że pisał ją "jako Polak, odczuwając opisywane
wydarzenia jako plamę na swojej polskiej tożsamości".
16.01.2008 | aktual.: 12.02.2008 11:22
Opublikowana niedawno w Polsce książka Grossa dokumentuje atmosferę antysemityzmu w powojennej Polsce, opowiada o pogromach - krakowskim i kieleckim, o fali wrogości, a nawet agresji, z jaką spotykali się Żydzi wracający po okupacji do swych zajętych przez Polaków domów. Książka przedstawia nastroje antysemickie jako powszechne w polskim społeczeństwie.
Jan Tomasz Gross jest synem Żyda i Polki, która podczas wojny uratowała mu życie. Historia rodzinna Grossów może więc skłaniać do wręcz przeciwnych niż te zawarte w "Strachu" wniosków na temat stosunków polsko-żydowskich podczas wojny i tuż po niej.
Ależ ja o tym także piszę, o tym, że w Polsce są wspaniałe środowiska, całkowicie nietknięte antysemityzmem. Miałem zresztą przyjemność obracać się w nich przez długi czas. Jest całe mnóstwo polskich katolików nietkniętych antysemityzmem. Dla wielu Polaków ratowanie Żydów podczas okupacji było rzeczą całkowicie naturalną, warszawski Żoliborz był podczas okupacji wypełniony od góry do dołu ukrywającymi się Żydami. Ale tak działały polskie elity, z natury elit wynika, że są nieliczne -mówił Gross.
Właśnie dlatego, że pochodzę z takiego, a nie innego środowiska, tak długo trwało zanim przyjąłem do wiadomości ogromu nienawiści do Żydów, która była faktem i potwornych szkód, jakie to wyrządziło w tkance polskiego życia zbiorowego. Bardzo długo nie zdawałem sobie z tego sprawy. Pierwsze moje dwie książki, napisane już w Ameryce, w ogóle nie poruszają tematu losu Żydów i antysemityzmu. Oczy otwierały mi się powoli w ciągu ostatnich piętnastu lat. Wreszcie zrozumiałem, w jak wielkim stopniu jest to zjawisko kluczowe dla zrozumienia historii europejskiej XX wieku- mówił autor "Strachu".
Jan Tomasz Gross jeszcze dziesięć lat temu był ceniony w środowiskach polskich historyków jako badacz okupacyjnych losów Polaków. W książce "W 40. nas matko na Sybir zesłali" przedstawia na przykład okoliczności masowych wywózek Polaków przez władze radzieckie. Opisuje m.in. przypadki, gdy denuncjatorami polskich niepodległościowców byli sympatyzujący z komunistami Żydzi, zauważając, że było to częste zjawisko.
W książce "Strach" Gross przedstawia natomiast "żydokomunę" jako stereotyp nie znajdujący potwierdzenia w powojennej rzeczywistości, a rolę Żydów we wprowadzaniu do Polski komunizmu za marginalną. Gross powiedział jednak, że nie dostrzega sprzeczności, ani radykalnej zmiany punktu widzenia w swojej drodze interpretacji historii.
Ja robię cały czas to samo. Mnie absorbuje przemoc i cierpienie, któremu ludzie zostali poddani, którego doświadczali na przeróżne sposoby i w przeróżnych okolicznościach w czasach gdy Hitler i Stalin wprowadzali w życie swoją inżynierię społeczną. Zrozumiałem w pewnym momencie, na czym polegało prześladowanie Żydów i jak bardzo w ten cały proces zostało wciągnięte społeczeństwo polskie. Pisałem tę książkę jako Polak. W trakcie pisania czułem się trochę jak Andrzejewski, jak Wyka, jak Ossowski, którzy wprost nie mogli pojąć, nie mogli wyjść z przerażenia, kiedy po wojnie w Polsce dochodziło do wybuchów antysemityzmu. Opisywane w "Strachu" wydarzenia, to obraza mojej polskiej tożsamości - powiedział Gross. Jednym z głównych zarzutów, z jakimi spotyka się książka "Strach" w Polsce, jest okrojenie przez autora kontekstu opisywanych wydarzeń, oskarżycielski ton wobec Polaków, przedstawienie powojennego antysemityzmu jako "polskiej specjalności". Rzeczywiście - niechętny stosunek do ocalałych z zagłady Żydów
wracających po wojnie do swoich domów był powszechny w całej Europie. Z podobnych, co w Polsce przyczyn - nigdzie perspektywa zwrotu żydowskiego mienia nie budziła entuzjazmu. Ja jednak zajmuję się polskim antysemityzmem i uważam, że mam prawo do takiego zawężenia pola zainteresowań - mówił Gross.
Autor przyznaje, że nie ma źródeł historycznych, które pozwoliłyby stwierdzić, ilu dokładnie Żydów zginęło z rąk Polaków w pierwszych latach po wojnie. W książce szacuje ją na 1500 osób, w rozmowie zgadza się jednak, że podawane przez innych historyków dane - 600 osób, są także prawdopodobne. Nie prowadzono statystyki, śledztwa często utykały w martwym punkcie - podkreśla. Mimo że Gross zdaje sobie sprawę, że źródła historyczne dotyczące tego problemu są bardzo ubogie, sądzi, że wyciąganie z nich wniosków jest najzupełniej uprawnione.
"Strach" atakowany jest także jako książka - argument w rękach tych członków żydowskiej społeczności w Ameryce, którzy domagają się od Polski odszkodowań za pozostawione tutaj mienie. Ta interpretacja "Strachu" w ogóle mnie nie interesuje. Książka nie ma z tym nic wspólnego. Sądzę także, że żydowskie roszczenia wobec Polski to fakt mało znaczący. Trzeba pamiętać o tym, że większość polskich Żydów zginęła. Nawet gdyby zebrać wszystkich tych, co przeżyli i mają jakiś tytuł do roszczeń, to i tak chodziłoby o drobną cząstkę, ułamek tego żydowskiego majątku, którym po wojnie wzbogaciło się polskie społeczeństwo - mówił Gross.
Jan Tomasz Gross oczekiwał dyskusji wokół "Strachu", jednak jest zaskoczony jej tonem. Zwłaszcza zainteresowanie prokuratury jego książką wydaje mu się "przesadą". Jeśli rzeczywiście zostanę oskarżony o znieważanie narodu polskiego uznam to za wyzwanie i okazję do zrobienia wielkiego procesu- powiedział Gross.
Jeżeli doszłoby do oskarżenia w prokuraturze, to byłaby to taka sama kompromitacja Polski, jak kompromitacja Turcji, która postawiła przed sądem Pamuka, za to że wspominał o przeprowadzonej przez Turków rzezi Ormian. To będzie miało podobny oddźwięk na całym świecie - dodał Gross.
Rozmawiała Agata Szwedowicz