Świat"Europa patrzy na Niemcy". Berlin obejmuje na rok przewodnictwo OBWE

"Europa patrzy na Niemcy". Berlin obejmuje na rok przewodnictwo OBWE

• Od 1 stycznia Niemcy przez rok będą przewodzić Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE)
• Przejmujemy ster statku płynącego po wzburzonym morzu - mówi Frank-Walter Steinmeier, szef MSZ Niemiec

"Europa patrzy na Niemcy". Berlin obejmuje na rok przewodnictwo OBWE
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

Od 1 stycznia Niemcy przez rok będą przewodzić Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Partnerzy pokładają w Berlinie wielkie nadzieje, przede wszystkim na rozwiązanie konfliktu we wschodniej Ukrainie, jednak Berlin studzi oczekiwania.

OBWE powstała w 1995 roku w nawiązaniu do tradycji Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie z czasów zimnej wojny, której największym sukcesem było podpisanie w 1975 roku Aktu Końcowego - dokumentu powszechnie uznawanego za przełom w relacjach między Wschodem a Zachodem.

Podpisany przez USA, ZSRR, oba państwa niemieckie: RFN i NRD, a także Polskę dokument wyrażał wolę odprężenia między blokami wojskowo-politycznymi NATO i Układem Warszawskim. Z jednej strony Akt Końcowy KBWE potwierdzał powojenne granice w Europie, z drugiej zaś zobowiązywał sygnatariuszy do przestrzegania praw i wolności człowieka. Na ten fragment dokumentu, tzw. trzeci koszyk, powoływała się w latach 80. prześladowana przez komunistyczną policję demokratyczna opozycja w Polsce i innych krajach w bloku wschodnim.

Utworzona po zakończeniu zimnej wojny OBWE stawiała sobie za cel rozwój dialogu między dawnymi zimnowojennymi przeciwnikami z Zachodu i Wschodu, nie zdołała jednak zdobyć ani prestiżu, ani wpływów swojej poprzedniczki.

Działalność organizacji skupiającej obecnie 57 państw z Europy, Ameryki Północnej i Azji z biegiem lat wskutek pogłębiających się ponownie różnic między Zachodem a Rosją ulegała stopniowemu paraliżowi. Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę, że OBWE od 13 lat nie zdołała uchwalić żadnej wspólnej deklaracji politycznej.

Dopiero kryzys na Ukrainie doprowadził do renesansu organizacji spisanej już przez wielu polityków na straty.

- Zakrawa na paradoks, że organizacja, która sprawiała wrażenie martwej, zbudziła się ponownie do życia podczas kryzysu na Ukrainie - ocenił, kraju, który od 1 stycznia przez dwanaście miesięcy będzie kierował pracami OBWE.

Berlin zdaje sobie sprawę, że obejmuje kierownictwo OBWE w chwili, gdy Europa znalazła się w najpoważniejszym kryzysie od zakończenia zimnej wojny. - Przejmujemy ster statku płynącego po wzburzonym morzu - mówi Steinmeier. Niemieccy dyplomaci podkreślają, że przejęcie pałeczki po Serbii, która stała na czele OBWE w 2015 r., jest świadomą decyzją wynikającą z poczucia odpowiedzialności Berlina za sytuację w tej części świata.

Decyzja jest zgodna ze składanymi od dwóch lat deklaracjami czołowych niemieckich polityków, z prezydentem Joachimem Gauckiem na czele, zapewniającymi, że Niemcy nie mogą być dłużej "kibicem obserwującym wydarzenia na świecie zza linii końcowej".

Oficjalne hasło niemieckiego przewodnictwa w OBWE brzmi: "Odnowić dialog, odbudować zaufanie, przywrócić bezpieczeństwo". Podczas niedawnej debaty w Bundestagu Steinmeier podkreślił, że Niemcy będą się kierować maksymą "kooperacja zamiast konfrontacji".

Niemiecki dyplomata Wolfgang Ischinger, który kieruje pracami zespołu przygotowującego propozycje dotyczące bezpieczeństwa europejskiego, zastrzega, że Niemcy "nie zdołają w ciągu roku uratować europejskiego systemu bezpieczeństwa, lecz powinny - poza działaniami doraźnymi zmniejszającymi zagrożenie wybuchu wojny - uruchomić proces prowadzący do rozwiązywania problemów w dłuższej perspektywie".

Bez wątpienia najpoważniejszym problemem niemieckiego przewodnictwa będzie konflikt na Ukrainie. "Niemcy mają cztery priorytety: Ukraina, Ukraina, Ukraina i uchodźcy" - powiedział PAP pragnący zachować anonimowość dyplomata holenderski zaangażowany od ponad 10 lat w prace OBWE. Zwrócił uwagę, że "Europa patrzy na Niemcy". - Należy za wszelką cenę zwiększyć obecność międzynarodową w Donbasie - zaznacza były ambasador. Celem Berlina musi być jego zdaniem "niedopuszczenie do sytuacji, w której Donbas stanie się drugim Naddniestrzem, gdyż byłaby to wielka katastrofa". Od tej sprawy będzie zależała ocena niemieckiej prezydencji - uważa holenderski dyplomata.

OBWE jest już teraz mocno zaangażowana w próby rozwiązania konfliktu we wschodniej Ukrainie, a jej obserwatorzy z narażeniem życia nadzorują kruchy rozejm między ukraińskimi wojskami rządowymi a prorosyjskimi separatystami.

- Z niemieckim przewodnictwem wiązane są wielkie oczekiwania - przyznaje Steinmeier. Zapewnił on w Bundestagu, że Berlin będzie nadal "cierpliwie, nie zrażając się trudnościami", działał na rzecz rozwiązania konfliktu w Donbasie, zastrzegając, że "w burzliwych czasach nigdy nie wiadomo, które zadania uda się zrealizować".

Wśród innych celów niemieckiego przewodnictwa Steinmeier wymienia kontrolę zbrojeń oraz środki budowy zaufania.

Odważniejszy w wyznaczaniu celów jest Ischinger. Zdaniem organizatora Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (MSC), kierując OBWE, Niemcy powinny "zainicjować proces dyplomatyczny", którego celem powinno być spotkanie na szczycie "odnawiające" zasady przyjęte w 1975 r. w Helsinkach i potwierdzone w 1990 r. w Paryżu.

Dyplomata zastrzega, że nie wolno jednak dopuścić do "rozwodnienia zasad fundamentalnych, takich jak rezygnacja z użycia siły, nienaruszalność granic i swoboda wyboru sojuszu".

Niemieckie plany na najbliższy rok spotykają się nie tylko z pochlebnymi opiniami. Publicysta "Die Welt" Richard Herzinger zwraca uwagę na ograniczone możliwości Berlina. Jak pisze, Niemcy przypominają "rzemieślnika, który próbuje prowizorycznie załatać powiększającą się szczelinę w dachu, aby stwierdzić, że w innym miejscu znowu powstała dziura, a równocześnie wie, że na odnowienie całej powierzchni brakuje mu zarówno sił, jak i środków".

Herzinger wskazuje na mankament, widoczny szczególnie w konflikcie z Rosją o Ukrainę, wynikający z obowiązującego w niemieckiej polityce zagranicznej aksjomatu "kooperacja zamiast konfrontacji". - Jak dalece można stosować politykę dialogu i negocjacji wobec agresywnych mocarstw niewahających się przed użyciem militarnej siły do forsowania własnych celów, by sprowadzić je na właściwą drogę? - pyta niemiecki publicysta.

Z Berlina Jacek Lepiarz

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (98)