"Euro" spod Łodzi zalało Europę
Grupa Ślązaków i Romów z podłódzkiego
Konstantynowa wprowadzała na rynek podrabiane banknoty. W nocnych
klubach i na targowiskach w Polsce, Niemczech, Austrii i Hiszpanii
wydała co najmniej 130 tys. euro i 500 tys. zł. Zakończyła
"działalność" dzięki policjantom z łódzkiego Centralnego Biura
Śledczego, informuje "Dziennik Łódzki".
Nad sprawą pracuje pabianicka prokuratura. Według niej, drukowaniem banknotów zajmowali się Romowie. Wytwórnia mieściła się w podłódzkiej miejscowości. O tym, ile fałszywych pieniędzy i w jakich nominałach ma zostać wyprodukowanych, decydowała grupa sześciu prominentnych Romów z Konstantynowa.
W ocenie policji, banknoty były bardzo dobrze podrobione. Miały wprasowane nitki metalu oraz imitację znaków wodnych. W promieniach ultrafioletowej lampy świeciły tak samo jak prawdziwe. Nie wiadomo, ile fałszywek trafiło do portfeli Europejczyków.- To mogą być miliony, szacują policjanci z CBŚ.
- Na początku drukowane były złote i marki, potem przestępcy przerzucili się na euro. Z ustaleń CBŚ wynika, że większość podrobionych pieniędzy trafiła na rynek za pośrednictwem zorganizowanej grupy przestępczej ze Śląska, którą kierował podający się za biznesmena Sebastian M.
Policjanci rozpracowywali grupę od blisko trzech lat. W sierpniu 2002 roku polscy fałszerze zareklamowali włoskim mafiosom podrobione pieniądze. Zamierzali im sprzedać milion lewych euro. Do transakcji jednak nie doszło. Wracając do Polski, kurierzy upłynnili w Austrii część fałszywych banknotów w restauracjach i na stacjach benzynowych. Ktoś zorientował się, że na rynku pojawiły się fałszywki i poinformował o tym policję.
Na granicy polsko-czeskiej zatrzymano wówczas dwóch mężczyzn, którzy mieli przy sobie 50 tys. fałszywych euro. Policja ustaliła, że fałszywe pieniądze trafiają na rynek za pośrednictwem Romana Z., mieszkańca Konstantynowa.
Ostatnim pomysłem "zarządu" wytwórni była produkcja dolarów. Nie trafiły one jednak na rynek, ponieważ nie były wystarczająco dobrze przygotowane.
Dziewięciu spośród osiemnastu podejrzanych przyznało się do winy i zadeklarowało chęć poddania się karze. - Dwie osoby ścigamy listami gończymi za granicą, mówi Krzysztof Ankudowicz, prokurator rejonowy w Pabianicach. (PAP)